Wczoraj miałam imieniny, które spędziłam bardzo przyjemnie. To moje pierwsze imieniny, które spędziłam bez rodziny, poza domem. Dotychczas wyglądały one podobnie, siedziałam z rodzicami w domu, przychodziła babcia, a czasem nawet ciocia z rodziną. Był tort, jakieś prezenty, ale oprócz tego nudne spotkanie rodzinne. A wczoraj było zupełnie inaczej.
Rano obudziłam się wypoczęta koło Łukasza. Łukasz poszedł pod pretekstem wyciągnięcia pieniędzy z bankomatu kupić mi prezent. Dostałam prześliczną chustę z H&Ma i moją ulubioną Kahlue Caramocca z białą czekoladą :) Potem wybraliśmy się do Zoo, po drodze wstąpiłam do H&Ma i znalazłam buty w moim rozmiarze, które szukałam już od dawna! Kupiłam je i kilka kolorowych bransoletek. Jeszcze tylko lody i na tramwaj do zoo. W Zoo było super. Była kilometrowa kolejka, ale że mieliśmy drobne, kupiliśmy bilety w automacie :) Mieliśmy ze sobą dużą paczkę paluszków, którymi nakarmiliśmy lamy, jakieś zwierzęta, które były skrzyżowaniem chomika i prosiaka i ptakowi emu-podobnemu :) Chrupki kukurydziane, które też mieliśmy przekazaliśmy rodzinie pawianów :)Po zoo poszliśmy do mojej najukochańszej restauracji - Pizzy Hut, na mojego najukochańszego Texasa. Mmmmmmmmmmmmmmmmmmm. Potem jeszcze podjechaliśmy posłać kartki na Dzień Matki, rundka dookoła rynku i do domu :)
Chuste...
ReplyDelete