Niedawno powyjmowałam z szaf wszystkie swoje letnie ubrania, ułożyłam w jednym miejscu i zrobiłam 'Wielką Akcję Przymierzania". Zainspirowana programami typu "Trinny & Susannah", czy "Gok Wan" postanowiłam potworzyć kilka stosików. Już nie pamiętam dokładnie ile ich było, ale były typu: jeszcze się świetnie nadają, znudziły mi się, niezbyt już na czasie i źle leżące/za małe. Wyłoniłam z tego kilka takich, które wciąż mi się podobają. Zastanowiłam się z tych ubrań kupiłabym ponownie gdybym np. z jakiegoś powodu straciła moją garderobę. Moja pierwsza odpowiedź była dla mnie zaskakująca, gdyż naprawdę niewiele. Ale później uświadomiłam sobie, że nie z powodu, że dokonałam złych wyborów. Takie oczywiście też były, ale tak naprawdę większość ubrań z zeszłego roku po prostu mi się znudziła. Chociaż jeśli chodzi o spodnie, spódnice, czy swetry to raczej większość z nich chciałabym kupić od nowa. Np. ostatnio zauważyłam, że jedne z moich rybaczek mają dziurę. Moją pierwszą myślą było "gdzie ja znajdę takie same?".
Wniosek z tego taki, że może bardziej starannie podchodziłam do kupowania spodni, swetrów czy marynarek. Przyznam, że zawsze denerwowała mnie jedna rzecz w sklepach z ubraniami. Dlaczego sklepy, gdy dana rzecz schodziła z prędkością światła nie dostarczały większych ich ilości? Potrafili produkować nowsze modele, mniej chwytliwe, które tygodniami wisiały w sklepie i jako tako się sprzedawały po przecenach. Kiedyś w Clockhouse kupiłam sobie cudowne dzwony. Spodnie marzenie. Leżały idealnie, nie spadały przy chodzeniu, nie cisnęły przy siedzeniu. Idealna długość, cudowny kolor, przyjemny dżins, który świetnie się nawet sprawdzał latem. Z tej mojej intensywnej do nich miłości powstało kupę dziur, przy których najlepsze krawcowe rozkładały bezradnie ręce. Spodnie rozeszły się jak świeże bułeczki. I niech mi ktoś powie, dlaczego ich nie 'doprodukowali'? Za to pojawiła się nowa kolekcja, sztywnych, grubych, prostych spodni, po których człowiek był cały spocony już przy samym oglądaniu się w przymierzalni. No cóż. Teraz, gdy jestem w Niemczech to mam dostęp do sklepu internetowego wcześniej wspomnianego C&A. Przyznam, że 80% ich ubrań jest dziwna, 20% całkiem przyzwoita. I te 20% schodzi w mgnieniu oka, co widać po tym, że nawet w sklepie internetowym jest informacje o wyprzedaniu wszystkich rozmiarów, nie mówiąc już o półkach sklepowych. I co robią? Nic. Czekają aż ludzie kupią tą resztę. Ewentualnie dorzucają nowe rzeczy, których proporcje "fajności" zawierają się w tym, co napisałam. Myślę, że wiele innych sklepów robi tak samo. Kiedyś podobała mi się strasznie taka zielona "satchel bag" z H&Ma. Dowiedziałam się o jej istnieniu, gdy wymiotło wszystkie sztuki ze sklepów. Dowiedziałam się też o jej popularności widząc za jakie sumy ludzie je licytują na allegro, czy e-bayu. Nie muszę chyba odpowiadać na pytanie, czy ktoś w H&Mie wykombinował, że gdyby ich znowu dorzucili to mieli by zysk.... Chociaż nie powinno mnie to dziwić, gdyż zdążyłam się przyzwyczaić po mojej pracy we Wrocławiu, że na stanowiskach kierowniczych rzadko siedzą ludzie do tego się nadający.
Poniżej przedstawiam nową rzecz z C&A, moim zdaniem jedną z tych wspomnianych 20%. Jeśli chodzi o spódnice to zawsze staram się w miarę możliwości kupować takie o jeden - dwa rozmiary większe niż noszę. Wtedy spódnica w miarę ładnie układa się na figurze i nie wystają żadne "fałdki" i tym podobne. Zdążyłam też przywyknąć do tego, że są osoby, dla których liczy się jak najniższa wartość rozmiaru, który mają na sobie niż jak najniższa liczba wszelkich fałd, które powoduje owy "ciuch" na ciele :)
Neulich habe ich aus all meinen Schränken alle Sommerklamotten herausgenommen und hab' 'ne "Grosse Anprobe Aktion" gemacht. Inspiriert von Programmen wie "Trinny & Susannah" oder "Gok Wan" habe ich meine Anziehsachen in Stapeln separiert. Ich weiss jetzt nicht genau wie viele Stapeln es waren, aber da waren z.B. mit Kleidern die ich immer noch gut finde, die ich langeweilig finde oder die, die schlecht sitzen oder zu klein sind.
Ich nachgedacht, welche von meinen Kleider ich noch ein Mal kaufen würde wenn aus irgendeinen Grund alle meine Kleider verloren gingen. Von meiner ersten Antwort war ich verblüfft, weil ich nämlich nicht viel davon wiederkaufen würde. Dann aber habe ich festgestellt, dass ich das nicht tun würde weil ich schlechte Entscheidungen beim einkaufen getroffen habe. Die meiste Zahl meiner Kleider langweilen mich einfach schon. Jedoch muss ich zugeben, dass ich Hosen, Röcke oder Cardigans mit grösserer Sorgfallt auswähle. Und diese Sachen würde ich das zweite Mal auch kaufen :) Letztens hat sich ein Loch in meiner Capri Hose gemacht. Und mein erster Gedanke war "Oh mann, wo kriege ich solche Hosen wieder her?".
Ich muss zugeben, dass mich immer wieder eine Sache in den Läden nervt. Warum ist das so, dass wenn eine Sache sich in Lichtgeschwindigkeit verkauft wird sie nicht nachproduziert? Dafür werden neue Kolektionen produziert die wochenlang in den Läden hängen und werden erst gekauft wenn sie reduziert werden.
Einmal hab' ich in C&A eine super Bootcut Hose gekauft. Sie war ideal. Sie hatte einen echt tollen Schnitt, rutschte beim gehen nicht hinunter, zwängte nicht beim sitzen, hatte eine tolle Farbe, das
Material war super für den Sommer. Ich liebte sie so sehr, das ich sie immer wieder Trug. Und aus dieser grossen Liebe entschtand 'ne Menge Löcher bei denen sogar die besten Schneiderinen die Arme ausstrecken. Diese Hosen waren auch super schnell ausverkauft. Kann mir jetzt jemand sagen, warum statt diese Hose mehr zu Produzieren kommen neue, andere Modele hin. Hosen im Straightleg Typ mit super dicken Material, so dass ich schon im Anproberaum darin schwitze.Da ich jetzt in Deutschland bin habe ich zuguang zum C&A Internetshop. Meiner Meinung nach 80% deren Kleider sind seltsam, 20% ganz okay. Diese 20% werden schnell ausverkauft, sowohl im Laden auch wie im Internetshop. Und was machen die? Die Produzieren nicht mehr von dem Ausverkauftem sondern fügen neue Sachen hinzu. Und wieder gilt dieses Verhältnis 20% zu 80%. Mir hat mal sehr eine grüne Satchel Bag von H&M gefallen. Nach dem schnellen ausverkauf und super hochen Preisen bei Ebay nehme ich an das diese Tasche sehr begehrt war. Und H&M hat keine neue lieferung gemacht. Seit meiner Arbeit in Polen habe ich mich daran gewöhnt das auf der Führungsposition sehr selten Personen "sitzen" die wirklich dazu eignen.
Material war super für den Sommer. Ich liebte sie so sehr, das ich sie immer wieder Trug. Und aus dieser grossen Liebe entschtand 'ne Menge Löcher bei denen sogar die besten Schneiderinen die Arme ausstrecken. Diese Hosen waren auch super schnell ausverkauft. Kann mir jetzt jemand sagen, warum statt diese Hose mehr zu Produzieren kommen neue, andere Modele hin. Hosen im Straightleg Typ mit super dicken Material, so dass ich schon im Anproberaum darin schwitze.Da ich jetzt in Deutschland bin habe ich zuguang zum C&A Internetshop. Meiner Meinung nach 80% deren Kleider sind seltsam, 20% ganz okay. Diese 20% werden schnell ausverkauft, sowohl im Laden auch wie im Internetshop. Und was machen die? Die Produzieren nicht mehr von dem Ausverkauftem sondern fügen neue Sachen hinzu. Und wieder gilt dieses Verhältnis 20% zu 80%. Mir hat mal sehr eine grüne Satchel Bag von H&M gefallen. Nach dem schnellen ausverkauf und super hochen Preisen bei Ebay nehme ich an das diese Tasche sehr begehrt war. Und H&M hat keine neue lieferung gemacht. Seit meiner Arbeit in Polen habe ich mich daran gewöhnt das auf der Führungsposition sehr selten Personen "sitzen" die wirklich dazu eignen.
Auf dem folgenden Bildern stelle ich meine neue "Sache" aus C&A. Meiner Meinung nach gehört sie zu diesen vorgenannten 20%. Wenn es um Röcke geht versuche ich immer die eins bis zwei Grössen grösser zu kaufen. Das meidet das bilden von Rollen beim Bauch. Ich hab mich schon daran gewohnt das es Leute gibt für die es mehr zählt in die kleinste Grösse in die es geht sich hineinzuquetschen als die kleinste Zahl der Rollen in einem Kleidungstück zu haben :)
Spódnica, bluzka / Rock, bluse - C&A
Apaszka / Halstuch - Nature shop (gdzieś na Lanzarote / irgendwo auf Lanzarote)
Buty / Schuhe - New Yorker
Naszyjnik / Halskette - Sklep indyjski / Indiashop
"Jeśli chodzi o spódnice to zawsze staram się w miarę możliwości kupować takie o jeden - dwa rozmiary większe niż noszę. Wtedy spódnica w miarę ładnie układa się na figurze i nie wystają żadne "fałdki" i tym podobne. "
ReplyDeleteIMHO spódnica, która ładnie układa się na figurze i nie wystają żadne fałdki, to właśnie spódnica w moim rozmiarze.
Spódnica dwa rozmiary większa, to taka, która spada z bioder mimo paska ;-) i wygląda jak worek na kartofle.
No i zdrowe podejście. Niestety, ale większość kobiet w plus size w pogoni za pięknem wciska się zwyczajnie w jak najmniejszy rozmiar i ma gdzieś, jak wygląda 'bo wcisnęłam się w 40, gdzie zawsze noszę 44, juhu".
ReplyDeleteJeśli chodzi o kierownicze stanowiska w sklepach. No po części się z Tobą zgodzę. Ale np w sklepie w którym ja pracowałam dłuższą chwilę, wszystko szło z centrali. Jednak firma wypracowała taki system, by w łatwy sposób sprawdzić co w danym ich sklepie schodzi najlepiej i jeśli ciuchów już nie było w centrali, to rotacja odbywała się właśnie między sklepami.
świetnie!
ReplyDeleteStrasznie Ci zazdroszczę że możesz chodzić w takich spódnicach. Moją zmorą jest figura typu jabłko i każda spódnica choć trochę zwężona na dole, albo i prosta nawet wygląda paskudnie :< A one są takie strojne..
ReplyDeletePrzy okazji pozwól że Cię spytam ad. pudru z Manhattanu. Właśnie przechodziłam koło niego wiele razy, ale jakoś nie mogłam się zdecydować. Możesz powiedzieć w czym jest lepszy ?
świetnie się prezentujesz :) podoba isę mi połaczenie szala z naszyjnikiem ( który jak już wiesz uwielbiam ) działa to wydłużająco i jest po prostu ładne i kobiece
ReplyDeleteładnie wyglądasz:) podoba mi się biżu:)
ReplyDeleteŚwietna spódnica!
ReplyDeleteŻałuję, że nie mogę sobie na taką pozwolić :( Mam bardzo szerokie biodra i niestety robi mi się wtedy trójkąt ze spódnicy :/ a do tego nogi też nie są moim atutem ;)
Bardzo ładny zestaw! Taka sportowa elegancja :D
Powiem ci, na czym to polega ponieważ od roku pracuję w sklepie :) Zazwyczaj te rzeczy szyje się w Chinach/ Urugwaju / na Mauritiusie czy w podobnym miejscu. Firma zamawia ten towar i tu się zaczynają schody - ponieważ w trakcie szycia te rzeczy są "No Name" - dopiero kiedy trafiają do Polski, są do nich doszywane metki - tzn może nie wszystkie, ale większość. Bardzo często też, te rzzeczy są w magazynie głównym już kilka miesięcy przed wejściem nowej kolekcji - przykład - czasem przez pomyłkę przysyłali nam rzeczy letnie pod koniec grudnia - wraz z przyjsciem dostawwy przychodził mail, który kazał schować te rzeczy - większość z nich wyciągneliśmy dopiero 2-3 tygodnie temu, po uzyskaniu zgody z centrali. I tak jest w wiekszości sklepów :) A co do rzeczy "NoName" jeszcze : już kilka razy widzialam w serialach amerykańskich dzieci ubrane w identyczne rzeczy jak nasze. Nie podobne. IDENTYCZNE :) Więc, sklepy mają mozliwość tylko transferowania towaru miedzy sobą, co często robią, ale nie mają możliwości zamówienia większej ilości " do doprodukowania ". Apropo sklepów internetowych - jeśli jakaś rzecz sprzedaje się w nich szybko, to centrala każe robić transfery ze sklepów do sklepu internetowego, aby nie stracić "żyłki złota" :)) No, mam nadzieję, że w miarę logicznie to napisałam :) Pozdrawiam !! |
ReplyDeletePS. Zainspirowałaś moją starszą kuzynkę, wcześniej bardzo się martwiła swoim wyglądem, sądziła, że osoby noszące większy rozmiar nie mogą wyglądać ładnie :) Dzięki ;**