Als das Gartencenter meines Vertrauens letztes Jahr ziemlich schnell Weihnachtschmuck verkaufen anfing, fragte ich sie einfach, ob es doch nicht etwas zu früh sei. Mann sagte mir, dass bestimmt nicht für die Kunden. Sie kaufen die Sachen sofort, wenn sie erscheinen. Ach so. Klingt ja auch logisch. Wenn die Leute im August Flamingos und im Oktober bunte Blättersträuße kaufen wurden und die Weihnachtsdeko sich bis Anfang Dezember immer mehr mit Staub bedenken würde, wäre es anders. Doch Kunde ist anscheinend König. Wenn jemand im Sommer Nikoläuse kaufen will, dann soll er es auch können, oder?
Das war eigentlich nur eine Nebensache, die mich zu einem ganz anderen Gedanken gebracht hat. Ständig warten wir auf etwas. Jetzt im Januar warten wir auf den Frühling. Wir (also ich noch nicht aber viele) umgeben uns mit diesen zu früh blühenden Blumen und fröhlichen Farben, obwohl es erst in ein paar Monaten ähnlich hinter dem Fenster aussehen wird. Wochen zuvor dekorieren wir unsere Wohnungen und Häuser mit Osterhasen und sind Ostern vorbei, wird es Zeit für den Sommer. Obwohl man manchmal noch einen dicken Wintermantel tragen muss, kann man schon Badeanzüge in jedem Laden anprobieren. Und während man für den Sommerurlaub einkauft, kann man schon etwas Herbstdeko in den Einkaufswagen reinwerfen, denn wenn man zurück von diesem Urlaub ist, gibts die nicht mehr, denn Weihnachtsartikel nehmen ihren Platz ein. Wir Leben für die Zukunft. Jetzt denken wir schon über Ostern, nach Ostern sehnen wir uns wahrscheinlich schon nach den warmen Sommerabenden. Und anstatt sich an der bunten Natur im Herbst zu erfreuen, überlegen wir, wie groß dieses Jahr der Weihnachtsbaum sein soll.
Was ist mit dem "Hier und Jetzt"? Wenn man ständig in der Zukunft lebt, wie schätzt man am Ende dann sein Leben ein? Hat man überhaupt gelebt? Außer zu planen, um diese dämliche Deko rechtzeitig zu kaufen, versuche ich aus ganzer Kraft im "Hier und Jetzt" zu leben. Ich genieße den Februar. Der Frühling kommt sowieso. Erst dann werde ich mich an ihn erfreuen. Jetzt wickle ich mich gerne in meine Kuscheldecke ein, gucke, wie der kalte Regen tropft und freue mich im warmen zu sein. Ich trinke gerne viel heißen Tee und warte immer noch auf den Schnee. Denn die Welt ist magisch, wenn sie weiß ist. Ich ziehe dann meine wasserdichten Stiefel an und gehe in den weißen Winterwald. Falls das überhaupt in dieser Region noch möglich ist. Ich bewundere die schlafende Natur und weiß, dass sie sich ausruht, bevor alles anfängt zu blühen. Und ich nehme selbst Beispiel von ihr, höre auf meine innere Uhr und gehe vieles langsamer und ruhiger an. An regnerischen Tagen bin ich etwas launisch, doch mit toller Musik, warmen Licht und einem leckeren Kaffee bekommt das seinen eigenen Charme. Im Frühling wird was anderes sein Charme haben. Jede Zeit hat ihre eigenen schönen Dinge, die man zelebrieren kann und die Freude bereiten. Wegen des Wetters bleibe ich viel zu Hause, ich kann mich daher mehr meinen kreativen Hobbys widmen, mehr Bücher lesen, mehr Kurse machen und sogar mehr Netflix gucken :). Im Frühling bin ich die ganze Zeit draußen mit meiner Kamera.
Mir fällt gerade auf, dass ich womöglich etwas ungewollt über Achtsamkeit geschrieben habe. Das ist natürlich ein viel tieferes Thema, doch das "Hier und Jetzt" ist schonmal ein guter Ansatz um mehr achtsam im Leben zu sein. Genießt diesen Kontrast, wenn man vom Kalten ins warme Haus tretet oder die schnell antretende Dunkelheit, dank der man sich, wie nie, so geborgen zu Hause fühlt. Für den charakteristischen frischen Duft des Frühlings, wenn man das Fenster öffnet, haben wir noch Zeit. Er kommt ganz bestimmt.. Aber bis dahin lasst uns das "Hier und Jetzt" genießen.
Pomimo wspomnianego wyżej braku śniegu, staram się udekorować moje mieszkanie zimowo. Gdzieniegdzie stoją żywe choineczki (oczywiście bez ozdób), do wazonów powkładałam niby śniegiem poprószone gałązki świerków, na oparciu kanapy leży futerko, poduszki są w ciepłych odcieniach, nawet moje dwa obrusy mają namalowane gałązki i szyszki. Ostatnio chciałam sobie dokupić parę ozdób pasujących do mojej skromnej dekoracji. Szybko pojęłam, jaki bezsensowny był to zamiar. W każdej kwiaciarni (i niestety supermarkecie) można jedynie nabyć żonkile i tulipany. Ze sklepów z dekoracjami uśmiechają się do mnie małe i duże zające. A niedawno o mało nie przewróciłam się o owieczkę wielkości małego psa, którą zasłonił mi mój wielki zimowy szal. Czyli o gałązkach mogę zapomnieć. Wygrzebałam co prawda kilka na wyprzedaży, ale nie były warte nawet tych pięćdziesięciu centów.
Gdy centrum ogrodnicze, w którym często robię zakupy, w zeszłym roku naprawdę szybko zaczęło sprzedawać artykuły bożonarodzeniowe, spytałam, czy to aby nie za wcześnie. Powiedziano mi, że na pewno nie dla klientów. Podobno rzucają się na te dekoracje jeszcze tego samego dnia, gdy pojawią się na sklepowych półkach. No tak. Brzmi logicznie. Gdyby ludzie w sierpniu kupowali jeszcze flamingi, w październiku bukiety kolorowych liści, a dekoracje świąteczne leżały do początku grudnia zakurzone, to sytuacja w sklepach wyglądałaby zapewne nieco inaczej. Ale klient nasz pan. Gdy ktoś latem chce kupić parę Mikołajów, to sklepy mu to umożliwiają. Takie to proste.
Wszystko to zainspirowało mnie do paru myśli. Że wciąż na coś czekamy. Teraz w styczniu czekamy na wiosnę. Otaczamy się przedwcześnie zakwitniętymi wiosennymi kwiatami i wesołymi kolorami, choć dopiero za parę miesięcy będzie to pasowało do tego, co rzeczywiście jest za oknem. Wiele tygodni wcześniej dekorujemy nasze domy i mieszkania zającami, a gdy minie Wielkanoc, myślimy o lecie. Pomimo że pomiędzy sklepowymi półkami przemieszczamy się jeszcze w grubych zimowych płaszczach, zdejmujemy je, by przymierzyć najmodniejszy strój kąpielowy. I gdy robimy zakupy na nasz wyjazd wakacyjny, od razu do koszyka wrzucamy parę jesiennych dekoracji, bo gdy z tych wakacji już wrócimy, w sklepach znajdziemy już tylko artykuły świąteczne. A gdy świat jesienią wybucha feerią barw, my zastanawiamy się, jak duża ma być w tym roku choinka.
A co z tu i teraz? Jeśli będziemy żyć ustawicznie w przyszłości, jak ocenimy na koniec nasze życie? Czy żyliśmy wtedy w ogóle? Prócz planowania, by odpowiednio wcześnie kupić te idiotyczne dekoracje, staram się z całych sił żyć w chwili obecnej. Cieszę się lutym. Wiosna i tak nadejdzie. Wtedy będę się nią cieszyć. Póki co zawijam się w mój ulubiony koc, patrzę, jak na dworze pada deszcz i delektuję się faktem, że jestem w ciepłym i suchym miejscu. Piję dużo gorącej herbaty i jedyne, na co może czekam, to na ten spóźnialski śnieg. Świat jest magiczny, gdy cały jest w bieli. Zakładam wtedy moje nieprzemakalne buty i idę do lasu albo parku, by nacieszyć oczy baśniowymi widokami. Jeśli to w tym regionie w ogóle jeszcze jest to możliwe. Podziwiam śpiącą przyrodę i wiem, że nabiera sił, by wkrótce z całych sił wszystko tętniło życiem i kwitło. Biorę z niej przykład i żyję zgodnie z moim zegarem biologicznym. Zwalniam tempo i więcej odpoczywam. Deszczowe dni sprawiają, że czuję się trochę przygnębiona, ale dobra kawa, ciepłe światło i dobrze dobrana muzyka sprawiają, że wszystko nabiera niepowtarzalnego uroku, który wiosną straci swoją moc. Przez zmienną pogodę częściej zostaję w domu, dzięki czemu mogę z oddaniem poświęcić się moim kreatywnym hobby, czytaniem dużej ilości książek, uczeniu się nowych rzeczy i nawet nadrabianiu zaległości na Netfliksie. Za to od wiosny będę z moim aparatem większość czasu poza domem.
Właśnie przyszło mi do głowy, że to dobry początek do życia z większą uważnością. Oczywiście temat ten jest o wiele głębszy, ale to, o czym wyżej pisałam, jest świetnym punktem wyjściowym. Cieszcie się tym kontrastem, gdy z zimnego dworu wchodzi się do ciepłego wnętrza. Albo szybkim nadejściem ciemności, nasz dom nigdy nie daje tak ogromnego poczucia bezpieczeństwa, jak właśnie wtedy. Na ten charakterystyczny świeży zapach powietrza, gdy otworzy się okno, przyjdzie nam jeszcze poczekać. Ale przyjdzie na pewno. I wtedy się nim cieszmy. A teraz korzystajmy z tu i teraz.
Bardzo ładnie wyglądasz na zdjęciach :)
ReplyDeleteŚwietny wpis :)
ReplyDeleteDas ist ein guter Ansatz liebe Joanna. Wir leben JETZT.
ReplyDeleteIch mag Deinen blauen Parka und den kuscheligen Schal dazu.
Liebe Grüße Sabine