Showing posts with label Inglot. Show all posts

Showing posts with label Inglot. Show all posts

Inglot

inglot freedom system
polski
deutsch
english
Dzisiaj będzie troszkę o kosmetykach. Tym razem nie będzie to żadna recenzja, którą muszę zrobić tylko opis tego, co sama sobie kupiłam. Dawno nie pisałam żadnego posta tego typu, a chciałabym mieć małą "pamiątkę" tego, co w danym okresie się u mnie pojawiło. Więc tym razem jest post kosmetyczny, a w najbliższym czasie zrobię jeszcze ubraniowy.
inglot freedom system


Gdy latem byłam w Polsce zwróciłam uwagę na firmę Inglot. Kiedyś, dawno temu ich kosmetyki mnie trochę uczuliły więc skupiłam się jedynie na cieniach. Kredek, czy tuszów do rzęs się boję. Cieniom postanowiłam dać szansę. Można powiedzieć, że mniej więcej w tym okresie odkryłam dla siebie matowe cienie do powiek i bardzo chciałam znaleźć takie, których kolory były dość naturalne i zgadzone. Trochę później kupiłam matową paletkę Sleeka, ale nie byłam do końca z niej zadowolona. Mam z 4 paletki tej firmy i chyba jako jedyna na świecie się nią nie zachwycam. Nie lubię ich intensywności, która niesamowicie razi po oczach. Jest ona dobra dla młodych dziewczyn lub kobiet, które wybierają się na imprezę i potrzebują mieć mocniejszy i ciemniejszy makijaż. Natomiast na co dzień nie nadają się zbytnio. Moim zdaniem. Poza tym zawsze jest tak, że tylko kilka odcieni na całą paletkę mi odpowiada. I bardzo często jest tak, że do jednego makijażu muszę użyć kilku paletek, bo każda ma po jednym potrzebnym mi cieniu ;) Ale przecież miało być o Inglocie. Wybór matowych kolorów był trudny. Dziesiątki odcieni w niemal wszystkich kolorach tęczy. Trochę to trwało zanim udało mi ię wybrać pięć takich, które nie byłyby identyczne i którymi można zrobić cały makijaż oka. Z tego, co pamiętam to ułożyłam te cienie tak, że mogłam zrobić nawet dwa różne makijaże (beżowy i szary). Przywiozłam owe cienie do Niemiec i zaczęłam testować :) Jakość okazała się byćdość dobra, ale w sumie mogłaby być lepsza. Lecz dla mnie wystarczyła. Matowe cienie świetnie sprawdzały się latem, dzięki nimi buzia wydawała się trochę bardziej świeża :) Do dzisiaj uważam, że maty są świetne szczególnie latem, a te błyszczące lepiej nadają się zimą, gdy skóra jest matowa i mało rozświetlona. Chwilę po tym zauważyłam, że firma mySecret (czyli Pierre Rene) zaczęła oferować matowe cienie ale ja już byłam oczarowana "freedom system" Inglota. Podobał mi się fakt, że kupuję pustą paletkę i dobieram do niej moje ulubione cienie. Ile razy kupowało się paletki, w których tylko część cieni nam się podobała, a reszta pozostawała nietknięta? Poza tym dużo wygodniej korzystać z całej paletki niż pojedynczych małych pudełek. Takie rozwiązanie sprawdza się szczególnie w podróży. Tak więc "poużywałam" sobie trochę tych cieni i, gdy przyjechałam po dwóch, czy trzech miesiącach chciałam jeszcze kilka. Tym razem kupiłam taką magnetyczną paletkę i pięć kolejnych matowych cieni. W tym jeden kruczoczarny. Oczywiście nie do malowania nim powiek ale dlatego, że takim cieniem i cienkim skośnym pędzelkiem można wyczarować naprawdę świetne kreski, które nie wyglądają tak "agresywnie" jak te, robione kredkami, czy eyelinerami. Nie najlepiej czuję się, gdy moje oczy są podkreślone mocną czernią w ciągu dnia - wtedy preferuję trochę bardziej delikatne kolory.
Gdy przyjechałam do Polski na przełomie grudnia i stycznia również zawędrowałam do stoiska tej firmy. Tym razem - z racji, że zima - chciałam kupić kilka odcieni perłowych i lekko błyszczących. Wyjątek stanowiła wspomniana matowa czerń. Trafiłam na naprawdę profesjonalną ekspedientkę, która miała bardzo ciekawe pomysły na połączenia kolorystyczne i połowę odcieni mi doradziła. Co ciekawe kilka mi odradziła z racji, że podobne już wybrałam i można np. dwa cienie zastąpić jednym (więc to nie tak, że chciała wyciągnąć jak najwięcej pieniędzy ;)). Wybór cieni okazał się jeszcze na tyle trudny, gdyż wiele z nich na pierwszy rzut oka miało inny kolor niż, gdy nałożyło się je na skórę. I tak wiele cieni było białych, a na skórze okazały się być żółte, czy różowe. Wile cieni, na pozór o nudnych kolorach dopiero na skórze "ożywały" i nie można było przestać się na nie patrzeć. Tak było z zielenią, którą zachwycam się do dzisiaj. Sama w sobie wygląda tak sobie, ale na skórze pięknie się mieni. Początkowo chciałam kupić paletkę na dwadzieścia cieni, ale tuż przed zmieniłam zdanie. Dokupiłam do jeszcze jedną magnetyczną dziesiątkę, gdyż dowiedziałam się, że jedną można kłaść na drugą i również się "złączają". Przy czym ta górna stanowi pokrywkę dla dolnej, więc nie trzeba nosić wszystkich inglot freedom system pokrywek ze sobą. I zawsze łatwiej zabrać ze sobą stosik dziesiątek niż próbować wcisnąć w kosmetyczkę taką dwudziestkę. Gdy wybrałam sobie już moje kolejne 10 cieni odkryłam edycję sylwestrową. 5 kolorów specjalnie na tą okazję. Piękne były, szczególnie dwa... Dałam sobie spokój, ale czasami tak jest, że coś nie chce nam wyjść z głowy.. i przed wyjazdem dokupiłam sobie te dwa odcienie sylwestrowe i dwa uzupełniające do nich i do reszty cieni (po prawej widać właśnie te cienie). W życiu nie miałam tylu wyrzutów sumienia, że kupiłam na raz tyle cieni. Do dziś jestem przekonana, że starczą mi do końca życia. Ogólnie nie kupuję zbyt dużo kosmetyków do malowania, więc raz mogłam zaszaleć. Ale do dziś nie mogę się napatrzeć na ten mały "stosik" paletek. Uważam, że firma miała świetny pomysł, by móc je w ten sposób łączyć. Do tych paletek pasują też cienie z Kobo, ale moim zdaniem jakoś Inglota jest lepsza i są jakieś 5zł tańsze. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że cieszę się, że kupiłam te cienie. Do dzisiaj, gdy je rozkładam nie mogę się zdecydować, który z kolorów wybrać. Najchętniej użyłabym wszystkich na raz. W paletce mam miejsce na jeszcze 3 - 4 cienie (na razie znajduje się w niej jeden z cieni Kobo). I myślę, że gdy znów znajdę się w Polsce to coś sobie dobiorę. Oczywiście te cienie mogę kupisz też tutaj w Niemczech, ale osobiście wolę zapłacić za pojedynczy cień 9 zł niż 8€ i ok. 20 zł za paletkę zamiast 15€ :). Poniżej przedstawiam kilka zbliżeń całej mojej kolekcji. Niestety nie pamiętam już dokładniej kiedy i które kupowałam. Myślę, że to jednak nie jest istotne. Zdjęcia robiłam, gdy przyjechałam do domu, a nie mogłam się powstrzymać przed używanie więc stąd na cieniach są ślady ;) Umieściłam też numerki na odcieniach, być może dla kogoś okaże się to przydatne.
inglot freedom system
Kolory na paletce: (1 rząd od lewej do prawej) 324, 354, 341, 319, 359, (drugi rząd od l. do p.) 339, 344, 358, 378, 325.
Poniżej cienie z paletki naniesione na skórę. Pierwsze z każdego rzędu znajdują się obecnie na innej paletce. Czarnego używam do robienia kresek.
inglot freedom system
Poniżej zbliżenie na najnowsze kolory. Większe zbliżenia łącznie z podanymi numerami można zobaczyć powyżej, wzdłuż tekstu.
Poniżej - pełna paletka (górny rząd od lewej do prawej): 318 (biały matowy cień, niestety słabo widoczny), 111,144, 142, 395. Dolny rząd (od lewej do prawej): 63 (czarny matowy cień), 418 (zieleń), 128, 446, 407 (pomarańcz).
Na drugim zdjęciu: 423 (brąz), 153 (beż - z edycji sylwestrowej), 434 (szary), 152 (srebrny - również z edycji sylwestrowej).
inglot freedom system
Reszta cieni naniesionych na skórę. Widać, że niektóre wyglądają tutaj zupełnie inaczej niż w pojemniku. Moimi ulubieńcami są zieleń (418), pomarańcz (407) oraz złoto-różowy (144).
inglot freedom system
inglot freedom system
Heute schreibe ich etwas über Schminke. Letztens habe ich nur über Outfits gepostet oder Berichte über Kosmetik geschrieben weil ich mich gegenüber jemanden dazu verpflichtet habe. Jetzt schreibe ich weil ich es will und weil ich manchmal ein kleines "Andenken" auf dem Blog haben möchte was und wann ich es ergattert habe. Außerdem habe ich schon lange keine Post mit Sachen, die ich mir neu gekauft habe, verfasst. Diesmal möchte ich ein bisschen über eine von meinen Lieblingslidschatten schreiben. Es geht nämlich um Inglot. Ich denke, dass jede Frau die sich ein bisschen für Make Up interessiert über diese Marke gehört hat. Nicht wahr? :)
inglot freedom system Die Marke Inglot gab es schon seit vielen Jahren in Polen und ich habe sie im jedem kleinsten Einkaufszentrum gesehen. Die ersten ein Paar Jahre habe ich sie ignoriert, danach habe ich was bei denen gekauft doch es löste eine Allergie aus und für ein Paar Tagen konnte ich mir das Augen Make Up... abschminken :) Erst am letzten Sommer als ich meine Familie in Polen besuchte beschloss ich es mit Inglot noch mal zu probieren. Ich war damals nach der Suche nach matten Lidschatten und das einzige was ich in Deutschland fand waren ein Paar Stücke von p2. Ich habe mir auch die matten Lidschatten von Sleek gekauft aber die gewannen mein Herz einfach nicht. Ich habe 4 oder 5 Paletten von Sleek und bin wohl als einzige auf der Welt kein Fan von denen. Ich bevorzuge eher leichtes Augen Make Up was mit den Sleek Lidschatten nicht so einfach geht. Sie sind sehr hoch pigmentiert und sind eher was für jüngere Frauen oder für Partys. Ich habe letztens gelesen, dass es eine Palette mit mehr natürlichen Farbtonen geben soll aber ich hab echt schon keine Lust auf weitere Experimente mit dieser Marke. Egal doch, ich wollte doch über Inglot schreiben! Also wie schon gesagt, wollte ich mir ein Paar schöne matte Lidschatten kaufen. Ich bin der Meinung, dass matte Lidschatten das Gesicht frischer am Sommer aussehen lassen. Die mit glitzernden Partikeln sind eher was für den Winter. Und glitzernde Augen sehen irgendwie besser in dieser Zeit aus. Die Idee selber sich Lidschatten auszusuchen fand ich am Anfang gar nicht so gut. Ich hatte keine Ahnung welche Farbe zu welcher passte und wusste einfach nicht weiter. Doch die Verkäuferin hat mir geholfen eine Fünfer Palette zu erstellen dank der ich mir mindestens zwei verschiedene Augen Make Ups machen konnte. Ich habe sie dann getestet, keine Allergie kam vor und die Qualität war ganz gut. Der Preis hat auch gestimmt. Wenigstens in Polen. Dort kostet ein Lidschatten ca. 2,5€ und nicht 8€ wie in Deutschland. Das selbe geht auch für die leeren Paletten die in Deutschland viel viel mehr kosten. Als ich wieder nach Polen angereist bin habe ich mir eine magnetische Zehner Palette gekauft. Ich habe weiter matte Lidschatten ausgesucht. Als ich wieder im Winter da war wollte ich mir diesmal metallische oder oder glitzernde Lidschatten kaufen Ich dachte nach einer Zwanziger Palette doch dann habe ich herausgefunden, dass man alle stapeln kann und, dadurch, dass sie magnetisch sind halten sie auch zusammen. Und jede ist ein Deckel für die untere. Es ist immer viel leichte einen Stapel mit Zehnern in die Kosmetiktasche einzustecken als einen Zwanziger. Ich habe mir vorgenommen maximal 10 Lidschatten zu kaufen doch als ich die Silvester LE gesehen habe dann habe ich 14 Lidschatten genommen (die ihr hier auf der linken Seite sehen könnt) und zwei Paletten. Jetzt habe ich noch platz für 4 weitere. Unter den metallischen habe ich mir einen schwarzen matten gekauft. Weil ein schwarzer Lidstrich mit einem Eyeliner manchmal etwas zu dunkel für mich ist mache ich es mit einem Lidschatten. Es sieht genau so gut aus ist aber nicht so sehr dunkel. inglot freedom system



Die Lidschatten die Ihr auf der rechten Seite jetzt sehen könnt sind von der Silvester LE. Nicht alle nur 152 und 153. Zum kaufen gab es fünf davon doch ich fand diese zwei am schönsten. Als ich die schon hatte ist mir klar geworden, dass ich keine Farben habe, die sie schön ergänzen könnten. Also solche, die dunkler wären für den äußeren Winkel im Auge. Ihr wisst schon was ich meine :) In Frage kamen ein dunkles braun und grau. Ich freue mich, dass ich daran gedacht habe weil diese Farben jetzt nicht nur die Ergänzung für die Silvester Töne sind sogar für den ganzen Rest. Früher oder später würden mir diese Farben fehlen und ich wäre etwas sauer auf mich, dass ich daran nicht gedacht habe. Eins muss ich noch zugeben. Es ist wirklich schwierig sich von den ganzen Farben nur ein Paar auszusuchen. Nicht nur weil es so viele sind sondern weil sie ganz anders aussehen als wenn man sie auf der haut aufträgt. Unten gibt es ein paar Bilder mit den Lidschatten auf meiner Hand. Man kann sehen, dass normal sie weiß wirken und auf der Haut werden sie rosa oder gelb. Die gelben sehen wie rosa aus und so weiter und so weiter. Meine größten Entdeckungen sind sie grüne und die orangene Farbe. Auf den ersten Blick sehen sie nicht so interessant aus. Aber auf der Haut... Das Grün sieht wunderschön aus, es schimmert so schön im Licht. Und das orange hat noch was rosanes und was goldiges in sich. Immer wenn ich auf diese Farbe gucke muss ich an den Sonnenaufgang im Sommer denken... :)
inglot freedom system
Oben kann man die Lidschatten Palette mit den matten Tönen sehen. Unten auf der Hand aufgetragen. Normalerweise sind die Töne etwas intensiver aber durch die Kamera sind sie verblasst.
inglot freedom system
inglot freedom system
Oben die neuen glitzernden und metallischen Lidschatten. Den matten weißen und schwarzen die auf den Bildern darüber abgebildet sind kann man leider nicht gut sehen.
Unten die Farben auf der Hand und noch ein mal die ganze Palette. Das grün, orange und die zwei Silvester Farben sind meine Lieblinge :)
inglot freedom system
inglot freedom system
My Inglot eyeshadows :)
inglot freedom system
inglot freedom system
inglot freedom system
inglot freedom system
inglot freedom system inglot freedom system

Inglot & co



polski
deutsch
english


Już sporo czasu minęło od ostatniego postu, w którym pisałam o jakichkolwiek zakupach. Po pewnych przemyśleniach związanych z postami, w których pokazywane są najnowsze zakupy postanowiłam unikać tego typu wpisów. Darujcie, ale moim zdaniem, publikowanie postów, w których ktoś pokazuje 12 par butów, które niedawno kupił, 10 par bluzek, 8 swetrów i to wszystko na najnowszy sezon jest trochę, żeby mocniej nie powiedzieć, nieeleganckie. Co innego pokazać raz na jakiś czas jedną, dwie, a niech nawet będzie pięć perełek, z których jest się dumnym. Ale ustawiczne pokazywanie największych pierdół jakie się kupiło/dostało jest niepoważne i trąci trochę potrzebą poczucia, że inni wobec tej osoby odczuwają pewien rodzaj zazdrości. Druga rzecz, nie oszukujmy się, ale wiele osób nie stać na kupienie 20 par butów, które są najnowszymi hitami w modzie i może mu być najzwyczajniej przykro. Oczywiście nie twierdzę, że to ja mam rzeczy, na które kogoś mogłoby nie stać ale po prostu byłoby mi głupio pokazywać owoce każdego mojego wypadu do DMa, Douglasa, czy jeszcze jakiś innych drogerii. Uważam, że kupujemy rzeczy dla siebie, dla swojego użytku i co innego jest ciągłe pokazywanie wszystkich zakupów, a co innego pokazywanie tego na sobie jako całkowity zestaw. Chociaż pokazywanie czegoś jako polecenie, że znalazło się coś fajnego lub ostrzeżenie, że coś kiepskiego też jest całkiem fajnym pomysłem. Powtórzę jeszcze raz pokazywanie czasami kilku rzeczy jest ok, ale moim zdaniem naprawdę tylko czasami i nie całej góry rzeczy, której nie powstydziłby się mały sklepik z ubraniami, czy kosmetykami :) W dowodzie sama coś pokażę, choć to tylko kilka pierdółek, które przywiozłam z Polski i trzy pary butów, które z najnowszą modą pewnie mało mają wspólnego, ale są w kolorach które lubię.
Pierwszą rzeczą są cienie Inglot. W Polsce pewnie niemal każda kobieta choć jeden cień z tej firmy posiada. Osobiście do tej pory unikałam kosmetyków tej marki. Parę lat temu kupiłam ze dwie, trzy rzeczy, zraziłam się i dałam sobie spokój. Tym razem dałam szansę cieniom i się nie zawiodłam. Od jakiegoś czasu bardzo lubię cienie matowe, które są dużo trudniejsze do zdobycia niż każdy inny rodzaj tych kosmetyków. Przechodząc koło stoiska Inglot zobaczyłam, że matowych cieni jest spory wybór i nie mogłam się powstrzymać. Początkowo, podczas mojej poprzedniej wizyty w Polsce kupiłam sobie tylko piątkę. Sprawdziłam przez ten czas i będąc niedawno znów w rodzinnych stronach dokupiłam kolejną piątkę i większą paletkę by wszystko mieć w jednym miejscu. Cienie są naprawdę porządne, świetnie się trzymają i mają bardzo ładną kolorystykę. Przynajmniej te moje :) Niestety do najmłodszych już nie należę i krzykliwe lub bardzo ciemne kolory dodają mi sporo lat i sporo paletek musiałam wystawić na Ebay lub wyrzucić. Lubię siebie za to w takich spokojnych kolorach, które widzicie na zdjęciu. Pierwsze zdjęcie, to nad tekstem, mało pokazuje cienie ale nie mogłam się powstrzymać i nie wkleić go. Gdy robiłam to zdjęcie ruszałam sznureczkiem (który jest na nim widoczny) od aparatu, co wystarczyło by kot moich rodziców z prędkością światła pojawił się w pobliżu (widzicie jej łapki i kawałek główki?).

Es ist schon sehr viel Zeit vergangen als ich meinen letzten Post über Einkäufe geschrieben habe. Ich bin vor einiger Zeit zu dem Entschluss gekommen, dass das immer wieder Zeigen von Einkäufen nicht so mein Ding ist. Irgendwie finde ich Personen, die alles was sie vom Laden nach Hause geschleppt haben und es Zeigen, es nötig haben, dasd man sie beneidet oder so. Außerdem finde ich es nicht elegant, da nicht alle sich so vieles und so teures leisten können und es sie irgendwie traurig machen könnte. Ich verstehe wenn man wirklich ab und zu was Zeigt, etwas über was man sich riesig freut, oder ein Mitbringsel von einer Reise oder ein Paar Kleinigkeiten für die neue Saison. Aber wenn man sich 12 Paar Schuhe, 8 Pullis, 3 Jacken und 5 Taschen auf ein Mal kauft und alles nur für diesen Herbst finde ich das irgendwie unseriös. Naja, bestimmt die Prahlerei dass man es sich leisten kann. Ich hoffe ich habe das alles jetzt irgendwie gut erfasst.
Ich wollte zwei meiner Mitbringsel von meiner Reise nach Polen zeigen und Schuhe, die ich mir gekauft habe.
Das erste Foto, über dem Text zeigt nicht viel von dem was ich gekauft habe aber ich konnte einfach nicht widerstehen und musste es hier hineinstellen. Meine Kamera hat so ein Schnürchen wodurch man auch sie festhalten kann. Und als ich das Foto machte baumelte es hin und zurück was meiner Eltern Katze im Nu bemerkt hat und in Lichtgeschwindigkeit sich auf dem Tisch befand. Ich könnt ihre Pfoten auf dem Foto sehen :)
Das was ich eigentlich zeigen wollte, sind Inglot Lidschatten. Am Anfang war ich von dieser Marke nicht so begeistert, vor ein Paar Jahren habe ich mir ein Paar Sachen von denen gekauft und den Sachen fiel viel an Qualität. Bei meinem vorherigen Besuch in Polen bin ich wieder auf Inglot zugestoßen, sah, dass die eine große Auswahl an matten Lidschatten hatten und hab den noch ne Chance. Ich liebe letztens matte Lidschatten und weil es die nicht so oft gibt freue ich mich über alles das ich finden kann. Ich habe die ausprobiert und während meines letztens Aufenthalt habe ich mir noch 5 gekauft und eine größere Palette dazu damit ich das alles in einem Platz habe. Leider bin ich schon etwas zu alt für bunte und glitzernde Lidschatten - wenn ich so was benutze sehe ich 10 Jahre älter aus - deswegen kaufe ich jetzt mehr dezentere Farben die ich übrigens letztens sehr gern habe. Ich muss zugeben, dass durch die Jahre die Qualität von Inglot sich reichlich verbessert hatte und die Lidschatten sind für mich einfach der Hammer. Ich denke, dass ich es irgendwann schaffen werde alle matte Farben zu ergattern :)

I am not such a huge fan of showing on my blog everything I have bought. Earlier I did it sometimes, but now I think this isn't a good idea. Firstly it looks a little bit like I'd need, that someone feels jealously and second not everyone can afford so many things and could be just sad. I don't want to say that I have so expensive things but with this attitude I don't want to start something like showing, how many things we had bought. Anyway. I think it is okay to show SOMETIMES something we are really proud of or something we bought being on a trip. But not something like: 10 pairs of shoes, 8 bags, 12 cardigans and 7 jackets just only for the new season. I hope You know what I mean.
What I wanted to show according to this, is, what I bought during my stay in Poland and as an extra - some of my autumn shoes. But firstly a few words about the first picture (above). It doesn't show much, but I just couldn't resist showing it. At my camera is a grey string (it is on the photo) for a better hold. By taking this picture the string began to swing what was immediately noticed by my parents cat, which run as fast as she could to play with that string. You can see her paws on the picture too :)
What I admire and try to buy everytime I'm in Poland are eyeshadows from Inglot. I already had experiences with that company a few years ago, and wasn't satisfied with the quality. But during these years, it got really better and this eyeshadows really rock :) Firstly I bought just 5 of them. After testing - I bought the next 5 and a bigger palette to hold them in one place.





Zazwyczaj omijałam kosmetyki z Miss Spory ponieważ nigdy nie zdarzyło mi się znaleźć tam coś ciekawego. Dopóki mój wzrok nie padł na ich ofertę w Czechach. Kosmetyki są trochę inne i moim zdaniem ciekawsze. O ile przestałam kupować już tak dużo cieni i tym podobnych tych nie potrafiłam sobie darować. Nie wiem na ile te kolory wyjdą na waszych monitorach - ale mnie po prostu urzekły. Są piękne, głębokie i intensywne.

Normalerweise habe ich immer die Schminke von Miss Sporty ignoriert weil ich dort nie was schönes gefunden habe. Aber eines Tages habe ich einen kleinen Ausflug nach Tschechen gemacht, ging dort zu DM und habe eine Theke mit Miss Sporty Schminke gefunden wo auch wirklich schöne Sachen waren. Diesen Lidschatten konnte ich echt nicht widerstehen. Ich weiß nicht ob man gut die Farben erkennen kann aber die waren wirklich wunderschön so richtig gesättigt. Komisch, dass manche Produkte in Polen und in Tschechen so unterschiedlich sein können.

Normally I ignored cosmetics from Miss Sporty. But during a very short trip to Czech Republic I saw this piece. I am very surprised because the products in Poland and in this country are different. I couldn't resist this beautiful deep colours.





I na koniec, coś co mnie po głębszym przemyśleniu bardziej smuci niż cieszy. Buty na jesień i trochę na zimę (w tym rejonie zimy są łagodne). Z wielką niechęcią rozstaję się ze wszelkimi sandałami, szmaciakami (tak nazywam szmaciane buty) czy innymi, które nosi się na bosą stopę. Przyznam, że trochę skrzywiałam się podczas ich przymierzania, wszak było jeszcze ciepło. Granatowe buty kupiłam z myślą o spodniach o tym samym kolorze. Dzięki temu będę mogła bardziej kombinować kolorystycznie z górą. Czerwone buty szukałam już od kilku lat i żadne nie pasowały mi do tego, co mam, aż w zeszłym tygodniu natknęłam się właśnie na te. Pod koniec wiosny pisałam o kurtce, którą cudem udało mi się zdobyć, gdyż tak szybko się sprzedały. Myślę, że idealnie powinny do niej pasować. I to byłby w zasadzie koniec moich zakupów na tą jesień, gdyby nie fakt odkrycia tych ostatnich. Czarne, skórzane, bardzo proste (im prostsze buty tym większa możliwość kombinacji z innymi rzeczami) i... z futerkiem w środku. Jestem niesamowitym zmarzluchem jeśli chodzi o stopy więc te buty sprawiły mi taką radość, że hej. Nigdy w życiu nie widziałam balerin z futrem. Botki, kozaki - tak. Baleriny nigdy. Dodatkowo są tak mięciutkie, że czuję się w nich jak w kapciach :) Z wszystkich butów martwią mnie najbardziej granatowe. Buty, które w sklepie leżą dobrze i wydają się być wygodne, następnego dnia są za ciasne i mam wrażenie, że z każdej strony się wpijają. Wydaje mi się, że podczas chodzenia stopa mi się kurczy i mogę kupować nawet o jeden rozmiar mniejszy w stosunku do tego jaki jest mi potrzebny na początku dnia. Dziwne. Wtopiłam już niesamowicie tak z jednymi naprawdę ładnymi butami (moje serce krwawi do dzisiaj) więc te granatowe kupiłam większe, a mimo to teraz są trochę przyciasne. Ale myślę, że przy takim stopniu uda mi się je rozchodzić.

Granatowe - Siemes
Czerwone - Deichmann
Czarne - Tk Maxx


Und hier noch drei Sachen, die, wenn ich mir das so recht überlege, mich mehr traurig als glücklich machen. Schuhe für den Herbst und den Winter. Traurig macht es mich deswegen weil ich mich noch von meinen Sandalen und anderen Schuhen, die man auf den nackten Fuß anzieht, nicht trennen möchte. Es wird langsam immer kälter und solche Schuhe werden leider nötig. Die dunkelblauen habe ich gekauft um sie mit blauen Jeans zu tragen. Dadurch kann ich mehr oben mit Farben kombinieren. Nach roten Schuhen habe ich schon seit ein Paar Jahren gesucht und erst jetzt die richtigen gefunden. Und das sollte es eigentlich mit Schuhen werden aber dann habe ich schlichte schwarze Leder Ballerinas entdeckt die innen mit Fell erwärmt sind. Ich habe immer kalte Füße und konnte den Schuhen echt nicht widerstehen :)

Dunkelblaue - Siemes
Rote - Deichmann
Schwarze - Tk Maxx


And the last things: my three new pairs of shoes. The blue one I bought to wear them with blue jeans. Wearing it this way I have more possibilities to play with colours higher (jacket, blouse, scarf etc.). For red shoes I have been looking for years and finally a week ago I did find the perfect ones. And that should be everything but then I found classic black leather ballerinas with fur inside. I couldn't resist because I always have cold feet especially in autumn and winter. So I just had to buy them.

Navy - Siemes
Red - Deichmann
Black - Tk Maxx







Related posts

 
MOBILE