

Witam wszystkich ponownie - i mam nadzieję, że nieratyfikowana (jeszcze)
ACTA nie zamknie mnie, rękami swoich przedstawicieli, za użycie cytatu w
tytule...
Ostatnio przeglądałem sobie *net.pl - i natrafiłem na
artykuł o nieuczciwych taksówkarzach. Opisywano tam praktyki, takie jak
jazda z punktu A do punktu B w myśl zasady, że parabola czy okrąg, to
też dobry sposób na przewiezienie klienta - bo i miasto zobaczy i
taryfikator więcej policzy. Drugim ciekawym sposobem na "zarabianie"
przez naszych "mistrzów" przewozu osób jest posiadanie firmy typu
"przewóz osób". O ile taxi ma ustaloną kwotę za kilometr (nawet po
paraboli) - to przewóz osób może sobie wymyślić dowolną - np. 90 zł za
km - i trzeba taką zapłacić, gdyż, jak pokazuje tabela taka przyjemność
tyle kosztuje - przecież jest w końcu wywieszony cennik na małym okienku
w tylnych drzwiach od strony jezdni - i każdy powinien go znać,
prawda?
Te dwa przykłady skłoniły mnie do zastanowienia się, czemu w Polsce duża ilość ludzi, próbuje oszukać innych?
Co
jest tego powodem? Co skłania innych do takich czynów? Przykład z góry
(rząd)? Przykład z "własnego podwórka" (bo kolega też tak robi...), czy
po prostu z mentalności przejętej od rodziców czy dziadków (tym chata
bogata, co przyniesie tata...). Dochodzę do wniosku, że to wszystko,
przez tak osławione polskie "kombinatorstwo". Polak potrafi sobie
poradzić w wielu sytuacjach i robie to w inny sposób niż jego
rówieśnicy np. z Europy Zachodniej. Dzięki zdolności do wymyślenia
różnych, czasami całkiem innowacyjnych rozwiązań - Polacy są cenieni w
Europie jako pracownicy - ale tylko wtedy, gdy wyzbędą się podejścia, że
wszystko do się zrobić szybko i prowizorycznie.
Przykładem
takiej "pracy po polsku" - czyli na szybko i często na odp... - jest
mechanik, zatrudniony w warsztacie mojego znajomego mechanika
samochodowego. Obaj są Polakami - przy czym właściciel wyjechał do
Niemiec zaraz po maturze (a ma ok. 45 lat) - a ten mechanik co u niego
pracuje - przyjechał "za chlebem" kilka miesięcy temu. Właściciel -
nazwijmy go X - pracował kilkanaście lat w niemieckich warsztatach
autoryzowanych - i tam go nauczyli pracować "po niemiecku" - czyli
dokładnie. Mechanik - niech będzie Y - przyjechał wprost ze swojego
miasta, nie mówiąc ani słowa po niemiecku.
Całe szczęście dla Y, że X
mówi po polsku i może mu przekazać co ma zostać zrobione. I co robi Y? Y
naprawia samochód "po polsku" - tak jak go nauczyli w poprzednim
warsztacie. Czyli na zasadzie, jakiej się nauczył: "Panie, zrób Pan,
żeby jeździło, a reszta jest nieważna". X chciałby mieć jak najwyższą
jakość wykonywanych usług - Y mu to psuje (np. ostatnio nie podokręcał
śrub w obudowie silnika - i X musiał po nim poprawiać). X mówi, że musi
go zwolnić - bo tylko psuje mu renomę warsztatu - bo nie potrafi się
nauczyć pracować dokładnie - a sprawdzanie za każdym razem, czy Y
przypadkiem czegoś nie zapomniał - na to X nie ma ochoty.
Kolejnym
przykładem - bardziej bliższym sercu każdego Polaka - jest narzekanie
na polityków. Ale tutaj akurat mogę z większością się
zgodzić. Jak
patrzę na to co się dzieje w Polsce, to naprawdę cieszę się, że
wyjechałem i nie muszę z tym żyć (ale mnie cholernie denerwuje, bo moja
rodzina i znajomi niestety muszą). Czytam co chwilę o podwyżkach,
zmianach w płacach prezesów spółek Skarbu Państwa, którzy zarabiają
ponad 100 000 zł na miesiąc - nie wiadomo właściwie za co. A człowiek
zarabiający najniższą krajową - musi się zadowolić tym co ma. Co ciekawe
- rząd, ustami Tonalda Duska, mówi, że nie ma wpływu na wysokość płac
ludzi i nic nie może z tym zrobić. Normalnie, wg nich samych - mają
związane ręce - bo rząd "nie może się wtrącać w sprawy pracodawców". Jak
mi wiadomo - wtrąca się i tak - zmieniając podatki, podwyższając wiek
emerytalny, czy mówiąc w jakie święta pracować wolno, a w jakie nie. Ale
to wypłat się nie wtrąca - bo co ludzie narzekają? W końcu jesteśmy w
zjednoczonej Europie - i musimy mieć europejskie ceny!.
Co do
europejskich cen - szczególnie fajne są ceny paliwa. Otóż rząd
argumentował potrzebę podniesienie cen oleju napędowego tym, że "zła"
Unia Europejska nakazała podniesienie akcyzy na to paliwo i że u nas
jest ono najtańsze w Europie. W rezultacie rząd w obawie przed każącą
ręką sprawiedliwości ludowej (o przepraszam - europejskiej) - podnosi
akcyzę na olej napędowy do takiego stopnia, że jest on droższy od
etyliny (nazywanej popularnie benzyną bezołowiową).
Co ciekawe -
Niemcy chyba nie boją się kar z Unii (może to masochiści?) - i litr ON
jest dużo tańszy od litra benzyny (ok. 17 centów na litrze). Czyżby ich
nie obowiązywało unijne prawo? Aktualnie z tego co widzę litr ON jest w
podobnej cenie, co w Polsce, a może za niedługo będzie jeszcze tańszy? W
końcu w Polsce zarabia się więcej niż u naszych zachodnich sąsiadów -
więc też powinno się więcej wydawać.
Ale najciekawszym przykładem jak
rząd dba o obywatela. Ostatnio czytałem artykuł dotyczący wypowiedzi
niemieckiej minister pracy. Pani minister stwierdziła, że skoro Niemcy
poradziły sobie z kryzysem - bo wzrost gospodarczy jest już zauważalny -
to pracodawcy powinni się przyczynić do podniesienia standardu życia
społeczeństwa i PODNIEŚĆ PENSJĘ, GDYŻ NAWET LUDZIE OTRZYMUJĄCY NAJNIŻSZE
WYNAGRODZENIE MUSZĄ MIEĆ MOŻLIWOŚĆ NORMALNEGO ŻYCIA I FUNKCJONOWANIA W
SPOŁECZEŃSTWIE..
Tym optymistycznym stwierdzeniem, kończę moją przydługą wypowiedź i dziękuję wszystkim, którzy mieli siłę i chęć to przeczytać.
Obiecuję, że następny artykuł - o ilę znajdę jeszcze jakiś ciekawy temat - napiszę z większą dawką humoru.
Pozdrawiam. Szwarny Mąż.