Letzten herrscht eine unglaubliche Hitze. Die Luft ist so warm und schwer, dass ich das Gefühl habe durch eine Wand zu laufen. Ich mag solches Wetter ganz und gar nicht, meine Produktivität gleicht null und diese Tage sind für mich verloren. Ich kann mich kaum zu etwas zwingen, erst der späte Abend bringt Erleichterung doch für vieles ist es schon zu spät. Ich glaube mir ist der Winter viel Lieber als diese Hitze. Wirklich.
Freitag war einer der ersten Tage dieser Art. Wir fuhren nach Remagen um am Rhein etwas frische Luft zu schnappen. Damals dachte ich, dass es von dem Fluß etwas kühler wird. War es aber nicht. Dafür haben wir einen schönen Abend verbracht (abgesehen von der Hitze) und einen wundervollen Sonnenuntergang betrachtet (den ich versucht habe auf den Fotos festzuhalten). Erst eine halbe Stunde nach dem Sonnenuntergang konnte man eine kleine, schüchterne Brise vom Rhein fühlen.
Mein Outfit.. naja... da gibt es wohl nichts aufschlussreiches... das dünste Top, dass ich im Kleiderschrank finden konnte (ein Souvenir von London) und kurze Shorts. Ich habe mir noch eine sehr sehr dünne Weste übergeworfen in der Hinsicht, dass ich sie ausziehe wenn es zu warm wird. Doch bei dieser Hitze würde es gar nichts bringen.
Die Fotos sind nach dem Sonnenuntergang entstanden also verzeiht mir bitte wenn ihnen etwas an Unschärfe mangelt :)
Freitag war einer der ersten Tage dieser Art. Wir fuhren nach Remagen um am Rhein etwas frische Luft zu schnappen. Damals dachte ich, dass es von dem Fluß etwas kühler wird. War es aber nicht. Dafür haben wir einen schönen Abend verbracht (abgesehen von der Hitze) und einen wundervollen Sonnenuntergang betrachtet (den ich versucht habe auf den Fotos festzuhalten). Erst eine halbe Stunde nach dem Sonnenuntergang konnte man eine kleine, schüchterne Brise vom Rhein fühlen.
Mein Outfit.. naja... da gibt es wohl nichts aufschlussreiches... das dünste Top, dass ich im Kleiderschrank finden konnte (ein Souvenir von London) und kurze Shorts. Ich habe mir noch eine sehr sehr dünne Weste übergeworfen in der Hinsicht, dass ich sie ausziehe wenn es zu warm wird. Doch bei dieser Hitze würde es gar nichts bringen.
Die Fotos sind nach dem Sonnenuntergang entstanden also verzeiht mir bitte wenn ihnen etwas an Unschärfe mangelt :)
Ostatnio panowały/panują u nas nieziemskie upały. Powietrze było tak ciężkie i nagrzane, że wychodząc z budynku miało się wrażenie, że natrafia się na jakąś ścianę. Nie lubię takiej pogody, moja produktywność sięga zera i takie dni są dla mnie po prostu stracone. Nie mogę wziąć się za nic konkretnego, dopiero późnym wieczorem nadchodzi jako taka ulga ale wtedy na większość rzeczy jest już po prostu za późno. Jeżeli miałabym wybierać to chyba wolę zimę niż okres takich upałów. Naprawdę.
Piątek był jednym z pierwszych takich gorących dni, pojechaliśmy do pobliskiego miasteczka (które już często tutaj było wspominane) - Remagen. Pomyślałam, że nad rzeką może będzie ciut chłodniej. A gdzie tam. Za to załapaliśmy się na wspaniały wieczór (nie licząc gorąca) i przepiękny zachód słońca. Próbowałam uchwycić jego piękno na poniższym zdjęciu ale średnio mi wyszło. Dopiero dobre pół godziny po zniknięciu słońca za łańcuchami górskimi można było poczuć malutki, nieśmiały powiew wiatru od strony rzeki.
Mój zestaw... cóż... w takie okrutne upały ciężko być odkrywczym. Założyłam najcieńszą bluzkę jaką znalazłam w szafie - pamiątkę z Londynu. Do tego krótkie szorty. Zarzuciłam na całość baaaardzo cieniutką kamizelkę - z myślą, że jakby co, to zdejmę. Ale myślę, że przy tym upale naprawdę wiele by to nie dało.
Zdjęcia robione są po zachodzie słońca, zatem wybaczcie jeżeli nie należą do najwyraźniejszych :)
Piątek był jednym z pierwszych takich gorących dni, pojechaliśmy do pobliskiego miasteczka (które już często tutaj było wspominane) - Remagen. Pomyślałam, że nad rzeką może będzie ciut chłodniej. A gdzie tam. Za to załapaliśmy się na wspaniały wieczór (nie licząc gorąca) i przepiękny zachód słońca. Próbowałam uchwycić jego piękno na poniższym zdjęciu ale średnio mi wyszło. Dopiero dobre pół godziny po zniknięciu słońca za łańcuchami górskimi można było poczuć malutki, nieśmiały powiew wiatru od strony rzeki.
Mój zestaw... cóż... w takie okrutne upały ciężko być odkrywczym. Założyłam najcieńszą bluzkę jaką znalazłam w szafie - pamiątkę z Londynu. Do tego krótkie szorty. Zarzuciłam na całość baaaardzo cieniutką kamizelkę - z myślą, że jakby co, to zdejmę. Ale myślę, że przy tym upale naprawdę wiele by to nie dało.
Zdjęcia robione są po zachodzie słońca, zatem wybaczcie jeżeli nie należą do najwyraźniejszych :)
Lately it has been very, very hot. The air has been so warm and heavy that it seemed you were running through a wall. I hate the weather I not able to do anything. I prefer a cold winter than such a heat. Really.
Friday was one of the first days of these awful weather. We decided to spent the evening at the river, we thought that it might be a little bit cooler there. But it wasn't. We spent a nice evening watching a stunning sunset. I tried to keep its beauty on the picture below.
My outfit is rather simple, there is not much you can do by this weather, everything is from thin fabric but it seemded even this didn't help a lot.
The pictures were taken after the sunset so forgive me if they are a little unsharp :)
Friday was one of the first days of these awful weather. We decided to spent the evening at the river, we thought that it might be a little bit cooler there. But it wasn't. We spent a nice evening watching a stunning sunset. I tried to keep its beauty on the picture below.
My outfit is rather simple, there is not much you can do by this weather, everything is from thin fabric but it seemded even this didn't help a lot.
The pictures were taken after the sunset so forgive me if they are a little unsharp :)