Showing posts with label Złote sandały / Goldene Sandalen / Gold sandals. Show all posts

Showing posts with label Złote sandały / Goldene Sandalen / Gold sandals. Show all posts

Golden stars



Deutsch Die Tunika, über der ich schon vorher berichtet habe ist mittlerweile eins von meinen  Lieblingskleiderstücken geworden. Sie ist super wenn das Wetter irgendwie unsicher ist. Bei Hitze macht sie sich prima weil sie ganz dünn ist, wenn es aber windig wird schont sie ganz gut vor dem Wind. Der Stoff ist irgendwie multifunktional :) Es war irgendwie windig als ich dieses Outfit trug deswegen waren die Schuhe keine gute Entscheidung (bin gespannt eurer Meinung), ich hätte lieber was wie Ballerinas angezogen. Weil die Tunika mehr einen orientalischen  Print hat dachte ich mir, dass goldener Schmuck toll passen sollte. Macht er ja auch. Deswegen habe ich mich auch für die goldenen Schuhe entschlossen weil sie so gut zu der Halskette passten. Auf dem folgenden Foto kann man meine jetzige Haarfarbe sehen, ich hoffe das wird sich bald in schwarz ändern :)

Polski Przyznam, że bardzo polubiłam tunikę, o której już wcześniej pisałam. Jest świetna na pogodę, przy której niewiadomo, co zaraz się stanie :) Jest bardzo fajna na upały (bo cienka), a gdy zawieje mocniej wiatr też świetnie przed nim chroni. Ma taki ciekawy materiał, który jest dobry na zmiany pogody (latem, bo na mrozach pewnie się nie sprawdzi ;)). Ponieważ nie było znów tak zimno, włożyłam krótkie spodenki, z butami trochę nie trafiłam bo mogłam wybrać jakieś pełne, ale co tam. Zresztą nie jestem pewna, czy też do końca do tego zestawu pasują (chętnie poczytam Wasze opinie). Pomyślałam, że skoro tunika ma takie trochę orientalne wzory świetnie będzie do niej pasowała złota biżuteria (stąd też pomysł na buty, by korespondowały z wisiorkiem). Na poniższym zdjęciu widać trochę mój aktualny kolor włosów, ale niebawem zamienię go na czarny. Taką mam przynajmniej nadzieję :)







Polski jad

Chciałam najpierw pewne rzeczy przemilczeć, ale potem stwierdziłam, że jednak nie. Sama nigdy nie znosiłam, gdy ludzie, gdy im się coś nie podobało siedzieli cicho.
Prowadzę bloga od jakiegoś czasu. Większość z Was dobrze załapała jego sens, jest to blog o ubraniach, dodatkach, kosmetykach i zakupach. Czyli takich typowo babskich głupotkowych sprawach. Jakiś czas temu rozszerzyłam go też o wycieczki,  żeby pokazać różne ciekawe miejsca. Chciałam jeszcze rozszerzyć o jakieś moje ulubione przepisy, mam nawet przygotowanych kilka zdjęć krok po kroku, ale potem stwierdziłam, że część polskiego społeczeństwa nie jest jeszcze gotowa na to, żeby baba o rozmiarze XXL pokazywała co gotuje. Myślę, że uszczypliwych komentarzy byłoby masę. Ale nie o tym chciałam.
Wydzieliłam sobie część mojego życia, które chcę dzielić z Wami. Posiadanie bloga daje mi tą swobodę, że sama mogę decydować jakiego dnia ile z mojej codzienności chcę Wam przedstawić. Jak już wcześniej wspomniałam są to kwestie bardziej szafiarskie, czy kosmetyczne.  I tyle prawda? Od jakiegoś czasu dostaję komentarze, które wkraczają w trochę bardziej prywatne sfery mojego życia. Dlaczego są osoby, które uważają, że powinnam kupować nie te rzeczy, które kupuje tylko droższe lub tańsze (w zależności czy pokażę coś droższego, czy tańszego). Dlaczego, ktoś wypomina mi, że wydaję pieniądze męża? Czy w którymś momencie wspomniałam, że nie zarabiam pieniędzy? Czy uważacie, że powinnam oprócz tego, co mam z jakiej firmy wymienić też skąd wzięłam na to pieniądze? Czy aż tak poważnie już niektórzy podchodzą do tego, co mam, a czego nie mam? O czym to świadczy, że każda moja nabyta rzecz jest odbierana tak bardzo osobiście? W pewnym momencie poczułam się tak, że jest wymagane ode mnie opisanie różnych sytuacji. Wcześniej pisałam o mojej pracy, że jej nie lubię, że mi źle, albo, że było dobrze. Teraz już nie chcę. Mogłabym Wam się pochwalić, że w zeszłą sobotę klient zatwierdził mój projekt i jestem szczęśliwa bla bla bla... Ale to jest blog o ciuchach i kosmetykach! Dlaczego to czego nie wymienię oznacza, że tego nie ma? Owszem mam bloga, na którym momentami zapisuję sobie bardziej szczególne momenty ale nie jest on absolutnie publiczny.
Na przyszłość: jeżeli kogoś razi, że kupuję w dany sposób, a nie tak, jak mieści się to w jego schematach - niech proszę tu nie zagląda. Nie będzie się czuł zbulwersowany. Bo jaki sens ma oglądanie rzeczy, które nam się nie podobają?  Momentami mam wrażenie, że istnieją fetyszyści mojego bloga i tak w myślach już nazywam tych złośliwców-anonimów :) 
Dla wyjaśnienia: te komentarze mnie jakoś nie dotykają. Albo dotykają, ale nie tak jak sobie osoby je płodzące myślą. Jest mi żal, że jeszcze tyle Polaków jest tak bardzo zakompleksionych. Oglądałam masę blogów niemieckich, angielskich, amerykańskich. Tam naprawdę można znaleźć bogaty wachlarz dziwolągów, ale żadnych negatywnych komentarzy. Niemieckie blogi są szczególne, mam wrażenie, że Niemki nic nie robią tylko chodzą na zakupy, codziennie pojawiają się posty o nowych rzeczach. Ba! One nawet piszą jak kupią szczoteczkę do zębów. I też nikt im się nie dziwi. Czy mam wrażenie, czy tylko Polacy tacy są?

Byłoby mi naprawdę miło, gdyby osoby, którym się coś we mnie, czy w moim stylu nie podoba po prostu się przestały katować i nie wchodziły na tego bloga. Żaden z tych złośliwych komentarzy nie jest w stanie mnie zmienić. Kiedyś, gdy pisaliście, że jestem gruba, tłusta itp to było mi przykro. Później czytając to już tylko myślałam "No i? Przecież mam lustro". A teraz? Patrzę ze znudzeniem i sobie myślę "znoooooooooowuuuu....". Może jestem tylko rozczarowana, bo ten czas na napisanie tych głupot można było przeznaczyć na coś lepszego. I nie kasuję waszych komentarzy (mowa o złośliwych). Niech inni popatrzą jakimi cudownymi ludźmi się otaczamy. Po po co robić złudzenie, że wszyscy są dla siebie mili, nieprawdaż?


Teraz coś dla miłośników oglądania ubrań i dla tych, którzy potrzebują czegoś by zostawić krótki komentarz bym do nich zajrzała:

Życzę Wam cudownej niedzieli :)

Asia ma spodnie / Asia hat eine Hose

In einer Stadt nähe Kölns habe ich Takko entdeckt. Es ist aber eine komische Version von Takko, weil dort immer alles reduziert ist und alles noch -20% kostet. Und es gibt dort viel, viel mehr Kleider als in anderen Filialen. Ich bin in den Laden 10 Minuten vorm Schliessen getreten und habe mir eine.. Hose gekauft. Sie kostette nur.. 8 Euro. Das ist die erste Hose die ich seit langem gekauft habe (ich mag Hosen nicht so). Die ist echt gemütlich und ein bisschen zu gross. Ich habe einfach kein Talent für's Hosenkaufen :)

W jednym z pobliskich miast Köln znalazłam sklep Takko, w którym do końca roku trwa wyprzedaż i dodatkowo wszystko jest przecenione o 20%. Ubrań jest o wiele więcej niż w zwykłym Takko więc podejrzewam, że może przychodzą tam ubrania z innych Takko. W każdym razie wpadłam tam 10 minut przed zamknięciem i kupiłam sobie... spodnie.Bardzo wygodne i można im podwijać delikatnie nogawki. Na razie podwijam, gdyż mam świadomość, iż za niedługo przyjdzie taka pogoda, że nie będę mogła :) Niestety nie mam talentu do kupowania spodni i jak zwykle kupiłam ciut za duże. Ale od czegoś ma się paski ;) Efekty na dole. Zdjęcia są oczywiście z dwóch różnych dni :)




Spodnie / Hose - Takko
Bluzka / Bluse - C&A
Buty / Schuhe - Primark
Torba / Tasche - Reserved
Zegarek / Uhr - Fossil







Spodnie / Hose - Takko
Bluzka / Bluse - Marks and Spencers
Buty / Schuhe -siemes.de
Torba / Tasche - Reserved
Zegarek / Uhr - Fossil
Chusta / Tuch - Primark
Naszyjniki / Halsketten - Essence, Tedi

Bollywood skirt

Dieser Rock ist ca. hundert Jahre alt *scherz*. Als ich früher den Bollywoodtanz lernte habe ich mir ihn gekauft. Wir haben nicht in Sportsachen trainiert sondern in Kleidern die im Bollywoodstil waren. Aber ich mochte den Rock so sehr das ich mir einen anderen fürs tanzen kaufte und den "normal" rumtrug. Ja, ich hab nicht nur bollywood tanzen gelernt ich bin sogar vorm Publikum aufgetreten :) Ich Ich liebe Bollywood Filme und Musik. Und wie ist es mit Euch? Kennt/Mögt Ihr Bollywood?


Dzisiaj dla równowagi będzie krótko :). Po pierwsze dziękuję wszystkim za tyle komentarzy w poprzednim poście. Spodziewałam się, że nie spodoba Wam się temat, a jednak mimo się zaskoczyłam. Dziękuję też za miłe słowa uznania. Zrobiło mi się naprawdę przyjemnie :) Ktoś w komentarzu zapytał mnie, czy można to jakoś zmienić, przeciwdziałać temu. Obecnie na to nie mam pomysłu, może jednak ktoś z Was?

Poniższe zdjęcia są z przedwczoraj. Mąż wyciągnął mnie na grillowanie, gdy dotarliśmy na łąkę zrobiło się niebezpiecznie granatowo i skończyło się na spacerku. W sumie cały "ałtfit" miałam też na sobie wczoraj, gdy poszłam z moją super miłą koleżanką posiedzieć nad Renem  :) W efekcie całe popołudnie i wieczór spędziłam na babskich pogaduchach. Już zapomniałam jakie to może być fajne :)

Poniższy "zestaw" dedykuję minimalistom, którzy uważają, że im mniej tym lepiej :p

Ale jeszcze coś dodam. Mam niesamowity sentyment do poniższej spódnicy.  Wiem, że poziome pasy pogrubiają, ale nie potrafię się rozstać z tą spódnicą. Kiedyś kupiłam ją na moje tańce Bollywood (tak, tak nie tylko tańczyłam ale zdarzyło mi się występować!!! I tak! Jestem mega ogromnym fanem filmów i muzyki bolly :)). W sumie spódnica mi się tak spodobała, że na ćwiczenia kupiłam jakąś zwyklejszą a tą nosiłam "normalnie" :) Tym razem w niej bollywoodowym wydaniu :)

A Wy znacie/lubicie bollywood?







Top - C&A
Spódnica / Rock - SH
Chusta / Halstuch - Taboo
Torba / Tasche - Reserved
Sandały / Sandalen - Siemes.de
Zegarek / Uhr - allegro.pl
Korale / Halsketten - Superpharm , Lolita

Black&Brown

In den letzten Tagen ist es richtig Heiss geworden. Eigentlich freut mich das, weil ich schon angst hatte, dass der Sommer kalt und regnerisch wird. Endlich kann ich wieder meine Sommerkleider tragen :).
Die folgenden Fotos sind von vorgestern. Wir wollten nach Ikea fahren aber leider waren alle Autobahnen verstaut. Wir mussten unsere Pläne wechseln und nach Ikea fuhren wir am nächsten Tag.
Auf dem Bild trage ich mein schwarzes (nicht mit dem blauen verwechseln) Maxikleid. Eigentlich bin  kein Fan vom schwarz mit braun tragen, aber dieses mal mit ein bischen gold, denke ich, klappt es ganz gut.

Ostatnio zrobiło się tak gorąco, że momentami człowiek ma ochotę wyskoczyć z własnej skóry. I dobrze, jeszcze niedawno byłam przerażona wizją zimnego i mokrego lata. Z przerażeniem wyjmowałam coraz to grubsze jesienne ubrania, ale na szczęście, na chwilę obecną, mogę ja upchnąć tam skąd je wzięłam i sięgnąć po sukienki. Szkoda mi trochę tej pogody na spodnie :)
Poniższe zdjęcia są z przedwczoraj. Chcieliśmy pojechać do Ikei dokupić jeszcze kilka drobiazgów do mieszkania, ale musieliśmy zmienić plany. Dzień był tak pechowy, że na wszystkich autostradach wychodzących z miasta i prowadzących do każdej (są dwie) Ikei były przeraźliwe korki. Dobrze, że udało nam się z nich wyjechać zanim utknęliśmy na dobre! Na poniższym zdjęciu mam czarną maxi (nie mylić z granatową :) ) oraz chustkę i naszyjnik, które kupiłam w sobotę w Primark. Nigdy nie byłam zwolenniczką łączenia czarnego z brązem, ale myślę, że w towarzystwie złotego tym razem wyszło całkiem nieźle :)





Sukienka / Kleid - Evans
Chusta / Halstuch - Primark
Naszyjnik / Halskette - Primark
Torebka / Tasche - Reserved
Sandały / Sandalen - Siemes.de
Zegarek / Uhr - Fossil
Bransoletka / Armband - Tedli Markt

Navy Maxi Dress

Gestern waren wir im Zentrum um ein paar Dinge zu erledigen. Ich habe endlich meine Kamera mitgenommen, aber da es so viele Leute gab, konnte ich nicht schöne Bilder machen. Dafür nach 21 Uhr, wenn ales schon geschlossen war und es kaum noch Leute gab, konnte ich ein paar Fotos machen :)
Auf den Fotos habe ich mein neues Maxi Kleid aus C&A an. Als ich es am Samstag gekauft habe, hatte ich angst, dass mir das Wetter nicht mehr ermöglicht es anzuziehen. Gestern aber konnte ich es ruhig tragen. Ich wollte sogar einen roten Cardi dazu anziehen doch es war zu warm!

Wczoraj wybraliśmy się do centrum miasta załatwić kilka spraw. Wzięłam wreszcie aparat by porobić tam kilka zdjęć. Najwięcej z nich zrobiłam przed zamknięciem sklepów, więc z powodu tłumów wyszły mało ciekawie. Po 21, gdy już wszystko zostało zamknięte ludzi było znaaacznie mniej i można było pocykać parę fotek :)
 Na zdjęciach prezentuję moją nową sukienkę z Clockhouse. Kupując ją obawiałam się, że będę miała mało okazji na jej noszenie z powodu pogody, ale wczoraj była idealna pora na nią. Nawet wymyśliłam sobie, że zestawię ją z czerwonym sweterkiem, a było zbyt ciepło! Bałam się, że będzie za krótka, ale okazała się idealna!



















Sukienka / Kleid - C&A Clockhouse
Torebka / Tasche - Reserved
Chusta / Tuch - India Shop
Sandały / Sandalen - siemes.de
Naszyjnik, bransoletka  Halskette, Armband - Primark
Zegarek / Uhr - Fossil

Holandia

Trochę tęskno nam było za morzem, a że do tego w Holandii mamy jakieś niecałe 3 godzinki jazdy więc postanowiliśmy spędzić tam cały weekend. Znaleźliśmy bardzo fajny hotel, z którego mogliśmy robić wypady do pobliskich miasteczek nadmorskich. Głównie czas spędziliśmy w Noordwijk i Zandvoort. Naprawdę niesamowite miasteczka. Holandia zawsze wprowadza mnie w zachwyt. Bardzo przypomina mi Szwecję - zarówno swoją czystością jak i przepięknymi domkami. Nigdzie nie widziałam tak pięknie urządzonych domów. Ludzie mają tam tendencję do posiadania domów z przeogromnymi oknami, których na noc w ogóle nie zasłaniają. Zaglądanie do ich domów to czysta przyjemność - to jak oglądanie magazynów o urządzaniu wnętrz. Każdy dom i jego wnętrze było piękniejsze od drugiego. Takiego czegoś nigdy nie widziałam w Polsce i nawet w Niemczech. Marzenie. Szczególnie wrażenie na mnie zrobiło osiedle domków, których ogrody schodziły do kanału. Prawie każdy miał swoją małą łódeczkę przycumowaną do brzegu. A te ogrody! Mistrzostwo. Takie piękne, jakby do każdego przychodził architekt krajobrazu. Naprawdę, jazda samochodem wśród małych miasteczek holenderskich jest niesamowita. Każdy dom jest wart uwagi i miałam ochotę każdy z osobna sfotografować. I ta czystość. Gdy w niedzielę wieczorem pojechaliśmy zwiedzać Amsterdam - byłam trochę zaskoczona. Miasto jest piękne!!!! Ale jakie zaśmiecone. Mam wrażenie, że nikt tam nie sprząta. Na ulicy wala się pełno śmieci, worków ze śmieciami. Aż szkoda, bo naprawdę jest pięknie. Nie byliśmy tam długo, bo czas było wracać, ale widziałam chyba wszystko z czego najbardziej słynie Amsterdam: wyzwolonych gejów, bary z haszem i dzielnicę czerwonych latarni :) Początkowo myślałam, że domki z "tymi paniami" to mit. Ale naprawdę przeszłam się wśród tych wąskich uliczek (gdzie dwoje ludzi nie mogło się minąć) i widziałam masę kobiet, każda miała swój malutki domek, stojących w oknach paradujących we wszystkich chyba nowościach odzieżowych z sex shopu. Chętnie bym wam pokazała zdjęcia, ale nie bardzo mogłam je tam robić :)
Amsterdam był dodatkiem, najbardziej zależało nam, żeby się trochę wyciszyć, odpocząć po naszych ostatnich wypadach, gdzie tylko chodziliśmy, chodziliśmy i chodziliśmy. Oczywiście udało się tylko połowicznie, bo miasteczka nadmorskie kusiły swoją urodą :)
Poniżej kilka zdjęć.

Plaża w Noordwijk.







Miasteczko Noordwijk:

Plaża w Zandvoort:



Amsterdam:





Gdybym miała z 10 lat mniej to pewnie bym się nie powstrzymywała i kupiła :) :


I na koniec kilka drobiazgów przywiezionych z Holandii:
Poniższe kolczyki i bransoletkę znalazłam w Amsterdamie. Żałuję, że nie udało mi się znaleźć bransoletki odpowiadającej różowym kolczykom. Biżuteria jest chyba ręcznie malowana, wygląda niesamowicie, jest robiona jakby tą techniką jakiej używają uliczniki "sprayowcy", którzy tworzą w kilka sekund te kosmiczne obrazy. Złote "mazy" są z drobinkami.


Tym razem z mojej ukochanej firmy postanowiłam wypróbować podkład Bourjois w żelu "Healthy mix". Nie zawiodłam się, skóra wygląda genialnie - sto razy zdrowiej :)


I muszelki, które nazbieraliśmy na plaży w Zandvoort :)



Maxi dress

Hej hej! Przedwczoraj w poszukiwania jakiegoś nieistniejącego (co się później okazało) parku odkryliśmy jeziorko w naszym mieście. A raczej duże jezioro. Dookoła są dróżki, gdzie można miło pospacerować i spotkać wielu właścicieli przeróżnych ras psów, które mogą się wreszcie wybiegać, gdyż dookoła są same pola. Całkiem ciekawe miejsce, gdy ma się czworonoga.
Na poniższych fotkach mam tą sukienkę maxi, którą pokazywałam jako jedna ze "zdobyczy" Irlandii :)

Hallo! Wir haben vor gestern einen (von vielen bestimmt) See in unserer Stadt entdeckt.  Umher gibt es viele Spazierwege. Ein idealer Platz wo man mit seinem Hund spazieren gehen kann und wo er sich so richtig austoben kann, weil überall nur Felder sind.
Das Maxikleid, dass man auf den folgenden Fotos sehen kann, ist das gleiche, das ich aus Irland mitgebracht habe :)










Sukienka / Kleid - Evans
Torba / Tasche - Deichmann
Buty / Schuhe - siemes.de
Naszyjnik / Halskette - Primark
Bransoletki / Armbänder - Apart, Tedi

I na koniec tak jak prosiliście - makijaż z kredką. Dodałam jeszcze złotego cienia dla kontrastu. W sumie na żywo wyszło dużo bardziej intensywnie. Już pisałam, że trochę zniechęca fotografowania mojego makeup'u fakt, że na zdjęciach wychodzi jakbym ledwo co na siebie nałożyła. Ale mimo wszystko pokazuję efekt:

Unten - weil ihr mich so schön darum gebeten habt - das Makeup mit meinem neuen Kajalstift von Kiko. Ich habe ein bisschen goldenen Lidschatten dazugetan damit der Kontrast ein bischen grosser wird. Leider hat die Kamera dass heller aufgenommen als es in Wirklichkeit gibt. Aber dafür kann ich leider nichts :(



Violett

Entschuldigt bitte dass ich erst jetzt schreibe. Manchmal hat man diese Momente, wo man keine Lust hat zu schreiben, oder einfach nichts zu sagen hat. Gestern war so ein Moment, ich wollte halt nur die Fotos einstellen.
Ich weiss dass es letztens Probleme mit den Fotos gab, man konnte den Text lesen, aber die Fotos haben sich nicht geladet. Das lag an den Problemen mit den Server. Ich glaube ich werde jetzt Fotos woanders hin tun damit sowas in der Zukunft nicht mehr vorkommt. Übrigens, mein Blog ist jetzt auch unter der Adresse http://swiatasi.pl zu finden.
Ich muss zugeben, dass mich das Wetter letztens fertig macht. Seit ein Paar Tagen ist es grau, es regnet und es ist kalt. Man kann nichtmal raus spazieren gehen. Grauenvoll :)

Przepraszam, że piszę dopiero teraz. Są czasami momenty, że człowiekowi nie chce się nic pisać. Ja wczoraj miałam trochę taki dzień, stąd tylko zdjęcia. Pogoda jest tak paskudna, że się nic nie chce. Nie wiem jak w Polsce, ale tutaj od dobrych kilku dni jest szaro, szaro, szaro. Co chwila pada deszcz i temperatury nie są zbyt przyjemne.Mam już tego dość! :)
Wiem, że mieliście problemy z oglądaniem ostatnio moich zdjęć za co bardzo przepraszam. Niestety to wina serwera, na którym trzymałam zdjęcia. Obecnie zdjęcia będę trzymała na innym.
Obecnie na mojego bloga można wchodzić wpisując bezpośrednio http://swiatasi.pl Takie małe uproszczenie.
Poniższy zestaw jest takim tzw. "zwyklakiem". Coś na szybkie wyskoczenie do supermarketu po uzupełnienie zasobów lodówki. W koszulce zakochałam się jak ją tylko zobaczyłam na sklepowej półce. Nie widać tego na zdjęciu ale uwielbiam jej jakość. Ma świetny splot materiału, jest taka grubsza, porządniejsza. Poza tym wreszcie coś w fiolecie, bardzo lubię ten kolor, ale ostatnio nie mogłam nic na lato w tym kolorze dla siebie znaleźć. Być może ma zbyt mały dekolt ale staram się to przełamać dłuższym naszyjnikiem. Po raz pierwszy założyłam też moje nowe sandały, spisały się świetnie. Są wygodne. Szkoda, że to zdjęcie pochodzi z przed kilku dni i obecnie nie mogłabym się tak ubrać, bo bym zmarzła :) Mam nadzieję, że w końcu przejdzie ta szaruga. Brrrrr!!!!!!







Bluzka / Bluse - C&A
Spódnica / Rock - C&A
Naszyjnik / Halskette - H&M
Zegarek / Uhr - Casio
Bransoletki / Armreifen - H&M
Buty / Schuhe - Siemes.de

Related posts

 
MOBILE