Seit einiger Zeit bin ich ein großer Fan von Serien und Filmen, die von BBC produziert sind. Eigentlich bin ich ein Fan von den meisten britischen Produktionen. Warum? Die Antwort ist ganz einfach - ich mach die amerikanischen Filme nicht mehr. Ich finde sie zu brutal, oberflächlich und oft habe ich das Gefühl, dass die Amerikaner wirklich viel Wert darauf legen, dass auch wirklich alle verstehen worüber es in der gezeigten Geschichte geht. Wirklich jeder. Ich mag es nicht, wenn man mir jedes Detail von jemandes Verletzung zeigt. Die britischen Produzenten glauben, dass wenn der Zuschauer einen Schuss hört und ein Mann auf den Boden gleitet, er weiß, dass dieser höchstwahrscheinlich getroffen wurde. Die Amerikaner zeigen die Schusswunde ganz genau, bloß, dass niemand es verpasst. Aber das ist womöglich ein Thema für einen ganz anderen Post.
Also, beim Gucken dieser Filme und Serien, die überwiegend in London platziert wurden, fing ich an, immer mehr die englische Hauptstadt zu vermissen. Ich bin dort schon zwei Mal gewesen, doch London ist keine Stadt, bei der es genug ist, sie ein Mal zu besichtigen und dann zu vergessen. Nein, nein! London ist so vielfältig, so viele Male beim Abbiegen von einer kleinen Straße in die nächste hatte ich das Gefühl eine ganz andere Welt zu betreten. Diese Energie, Vielfalt in allem machen diese Stadt einzigartig und in immer interessant.
Also habe ich vor circa einem Monat zu meinem Mann gescherzt, wie schön es doch wäre eine Reise nach London als Namenstagsgeschenk zu bekommen. Ich war richtig überrascht, als mein Mann dies für eine keine schlechte Idee hielt. Er meinte, dass er schon seit einiger Zeit über einen kleinen Urlaub nachgedacht hat. Hurra!
Das am meisten mühsame ist die Suche nach einem Transportmittel und einem Dach über dem Kopf. Manchmal reicht es den ganzen Ausflug einen Tag nach hinten oder vorne zu verschieben und man spart eine Menge Geld. Zuerst haben wir die Preise der Flüge mit den Zugtickets verglichen. Sie waren ziemlich ähnlich also entschieden wir uns für den Zug. Er fährt ins Zentrum und man kann beliebig viel mitnehmen (auch Getränke, keine lästige Aufteilung in 100 ml Flaschen etc.). Ich denke, darüber verfasse ich noch einen separaten Post! Züge nach London und andere europäische Hauptstädte ist etwas wirklich Interessantes!
Also, beim Gucken dieser Filme und Serien, die überwiegend in London platziert wurden, fing ich an, immer mehr die englische Hauptstadt zu vermissen. Ich bin dort schon zwei Mal gewesen, doch London ist keine Stadt, bei der es genug ist, sie ein Mal zu besichtigen und dann zu vergessen. Nein, nein! London ist so vielfältig, so viele Male beim Abbiegen von einer kleinen Straße in die nächste hatte ich das Gefühl eine ganz andere Welt zu betreten. Diese Energie, Vielfalt in allem machen diese Stadt einzigartig und in immer interessant.
Also habe ich vor circa einem Monat zu meinem Mann gescherzt, wie schön es doch wäre eine Reise nach London als Namenstagsgeschenk zu bekommen. Ich war richtig überrascht, als mein Mann dies für eine keine schlechte Idee hielt. Er meinte, dass er schon seit einiger Zeit über einen kleinen Urlaub nachgedacht hat. Hurra!
Das am meisten mühsame ist die Suche nach einem Transportmittel und einem Dach über dem Kopf. Manchmal reicht es den ganzen Ausflug einen Tag nach hinten oder vorne zu verschieben und man spart eine Menge Geld. Zuerst haben wir die Preise der Flüge mit den Zugtickets verglichen. Sie waren ziemlich ähnlich also entschieden wir uns für den Zug. Er fährt ins Zentrum und man kann beliebig viel mitnehmen (auch Getränke, keine lästige Aufteilung in 100 ml Flaschen etc.). Ich denke, darüber verfasse ich noch einen separaten Post! Züge nach London und andere europäische Hauptstädte ist etwas wirklich Interessantes!
Od jakiegoś czasu stałam się fanką filmów i seriali wyprodukowanych przez BBC (i tym podobnych). Dlaczego? Otóż odpowiedź jest bardzo prosta, amerykańskie produkcje przestały mi się podobać - są często zbyt brutalne, powierzchowne i mam wrażenie, że kładzie się nacisk, by naprawdę wszyscy zrozumieli, o co w fabule chodzi. Nie lubię, gdy pokazuje mi się każdy szczegół, gdy komuś stała się jakaś fizyczna krzywda. Twórcy brytyjskich filmów w większości przypadków ufają, że skoro słychać strzał i ktoś osuwa się na ziemię - został trafiony. Ale to może temat na inny rodzaj posta ;)
Oglądając te wszystkie brytyjskie produkcje filmowe, które, rzecz jasna, najczęściej dzieją się w stolicy Anglii, zaczęłam tęsknić za Londynem. Co prawda byłam tam już dwa razy, ale jest to miasto, którego nie wystarczy raz zwiedzić i nie chcieć więcej tam wracać. Wprost przeciwnie, Londyn jest tak bardzo różnorodny, nie raz skręcając z jednej uliczki w drugą, miałam wrażenie, że znalazłam się w zupełnie innej scenerii. Ta energia, ta różnorodność dosłownie we wszystkim sprawiają, że to miasto po prostu nie może się znudzić.
Dlatego jakiś miesiąc temu zażartowałam do męża, że pod koniec maja mam imieniny i może z tej okazji podarowałby mi wycieczkę w to wyjątkowe miejsce. Ku mojemu zaskoczeniu i radości, mąż stwierdził, że pomysł jest fajny, zresztą już od jakiegoś czasu myślał nad dłuższą chwilą odpoczynku od pracy. Hurra!
Najgorsze jest szukanie środka transportu i idealnego miejsca do mieszkania. Czasami wystarczy swoją podróż przesunąć o jeden dzień do przodu lub do tyłu, by sporo oszczędzić. Porównaliśmy najpierw ceny lotów do cen pociągów i wyszło, że w sumie cena jest do siebie dość zbliżona. Pociąg jednak wjeżdża do centrum miasta, można brać dowolną ilość bagażu i w zasadzie też dowolną ilość płynów, kosmetyków itp. :) Myślę, że o tym powstanie jednak jeszcze osobny post! Pociągi do Londynu (i innych stolic Europy) to bardzo ciekawa sprawa.
Wir haben uns für ein kleines Apartment in einem typisch englischem Haus entschieden nur ein paar Schritte von der Paddington Station entfernt. Unsere Zweizimmerwohnung haben wir auf, bestimmt jedem schon bekannten, booking.com gefunden. Es lohnt sich etwas mehr zeitlich elastisch zu sein, denn bei gewissen Zeiträumen bekommt man im Preis eines mittelmäßigen Hotelzimmers ein schönes Apartment.
Unser Domizil befand sich eigentlich zwischen zwei U-Bah- Stationen - Paddington (diese etwas näher) und Lancaster Gate. Früher habe ich den U-Bahnen Linien nicht viel Beachtung geschenkt, Hauptsache man wohnte bei einer. Das änderte sich als ich ständig umsteigen musste als ich zu den Hauptartaktionen von London ankommen wollte. Leider ist das Umsteigen im Londoner Metro oft lästige, weil man zwischen vielen Korridoren und Stockwerken laufen muss und nur wirklich selten gibt es Aufzüge. Behinderte, Menschen mit viel Gepäck und Mütter mit Kinderwagen sind hier wirklich benachteiligt.
Ich denke, dass ein Post mit Tipps über London immer mehr Sinn macht. Doch zurück zu der U-Bahn-Station. Paddington war die perfekte Auswahl, was die Sehenswürdigkeiten angeht - Big Ben, Westminster und Buckingham Palace, St. James's Park (da wo die Eichhörnchen besonders mutig sind und die seltensten Arten von Wasservögel vorkommen), Notting Hill, der Kensington Palace und dessen Gärten, Hyde Park, Monument oder die Tower Bridge - durch diese fährt die Circle Line (gelb).
Von Lancaster Gate gelangt ihr mit der Central Line zu allen Stationen, die entlang der berühmten Einkaufsmeile - Oxford Street, liegen und fährt dann noch weiter zu der wunderschönen St. Paul's Kathedrale, von der es nur ein paar Schritte, zu der von vielen Filmen bekannten Millennium Bridge, sind. Sowohl die Kathedrale, wie auch ein Teil der Brücke könnt ihr auf dem Bild links sehen. Verzeiht mir mein Gesicht, aber die Sonne hat mir an diesen Tag schon zu schaffen gegeben :)
Von Lancaster Gate fahren jede paar Minuten Busse in Richtung Oxford Street (sie halten öfter als die U-Bahn auf dieser Straße) oder Victoria Station von der es nur noch ein paar Schritte bis zum Buckingham Palace oder Big Ben (der bis zum nächsten Jahr renoviert wird) sind.
Zdecydowaliśmy się na wynajęcie niewielkiego apartamentu w typowym angielskim budownictwie, niedaleko stacji Paddington. Nasz dwupokojowy apartament znaleźliśmy na znanym większości portalu booking.com. Czasami naprawdę warto pokombinować z datami przyjazdu i odjazdu, gdyż w cenie średniego pokoju hotelowego można dostać fajne mieszkanie.
Nasze lokum znajdowało się mniej więcej pomiędzy dwoma stacjami metra - Paddington (do tej zaledwie parę kroków) i Lancaster Gate.
Kiedyś wynajęliśmy apartament blisko stacji, nie przyjrzawszy się dokładniej, dokąd jeżdżą linie na niej się zatrzymujące. W efekcie jadąc do jakichkolwiek londyńskich atrakcji, zawsze musieliśmy się przesiadać. Przesiadki nie zawsze są wygodne, gdyż często wiążą się z bieganiną po skomplikowanej siatce korytarzy i pomiędzy poziomami, które bardzo rzadko są dostosowane do inwalidów, osób z bagażem lub kobiet z wózkami.
Myślę, że zrobienie posta z poradami dotyczącymi podróży do Londynu nabiera coraz większego sensu :) Wracając do stacji - Paddington okazała się świetna, jeśli chodzi o zwiedzanie wszystkich atrakcji turystycznych Londynu jak np. Big Ben, i pałac Westminster, pałac Buckingham i słynne parki wokół niego znane ze śmiałych wiewiórek i najdziwniejszych ras kaczek, Notting Hill, pałac i ogrody Kensington, Hyde Park, Monument, czy słynny most Tower Bridge. Dojedziecie tam linią Circle (praktycznie robi koło przez Londyn).
Linią Central, która jedzie przez stacje Lancaster Gate, można dojechać do wszystkich stacji znajdujących się na słynnej ulicy zakupowej Oxford Street, jadąc nią dalej, dojedziemy do słynnej (i przepięknej) katedry St. Paul's, z której to już tylko kilka kroków do znanego z wielu filmów mostu Millennium Bridge. Zarówno katedrę, jak i most widać na zdjęciu obok. Wybaczcie moją minę, ale słońce tego dnia dawało się bardzo we znaki :)
Z Lancaster Gate odjeżdżają też w takcie co kilka minut słynne piętrowe autobusy, które zatrzymują się co chwila na Oxford Street lub jadące w kierunku stacji Victoria skąd już tylko kilka chwil dzieli nas spacerem od pałacu Buckingham, czy Bin Bena (który do przyszłego roku będzie remontowany).
Mein persönliches Highlight war das treffen mit meiner Freundin, die ich schon gute 20 Jahr kenne. Aneta war meine Trauzeugin und wie komisch das auch klingen mag, als sie von Polen nach London und ich nach Deutschland gezogen bin, wurde es uns einfacher sich zu treffen. Wir haben uns während ihrer Lunch Pause getroffen, doch das war definitiv zu wenig um so viele Jahre nachzuholen. Deswegen haben wir uns noch nach ihrer Arbeit getroffen, wie gut, dass sie in der Nähe der Oxford Straße arbeitet. Wie Frauen das so oft tun, sind wir zuerst etwas Shoppen gegangen (ich habe jetzt dank ihr zwei neue Taschen) und später gingen wir zusammen einen leckeren Kaffee trinken. Ihr könnt euch nicht vorstellen, wie schwer es war sich zu verabschieden! Auf dem Foto sind wir gerade in der Buchladenkette Foyles. Ich war dort nochmal mit meinem Mann um etwas länger die Bücher zu betrachten. So vieles über Mode, Herrenmode (als ein separates Thema), Fashion Design, Inneneinrichtung, Inneneinrichtung mit Pflanzen, Desing oder Fotografie habe ich in keiner deutschen Buchhandlung gesehen. Englische Buchläden sind eine richtige Fundgrube von Inspiration! Auf die Einkaufsmeile Oxford Street gingen wir an unseren einzigen Werktag in der Hoffnung, dass wenige Leute unterwegs sein werden. Das war eine gute Idee! Ich dachte, ein Tag sollte reichen um die gesamte Oxford Str zu durch-forschen doch ich lag falsch. Womöglich war es wegen des Treffens mit meiner Freundin, dass ziemlich viel Stunden in Anspruch genommen hat, doch ich bereue keine einzige Minute!
Natürlich war ich auf der Suche nach Läden mit Plus Size, interessanten Accessoires und ich stöberte mich durch diverse Boots Filialen. Was große Größen angeht, als ich das letzte Mal hier Shoppen war, gab es auf der gesamten Oxford Str nur eine New Look Filiale mit Übergrößen (dabei gibt es mindestens drei New Look Läden einzig alleine auf dieser Straße). Jetzt gibt es die Curvy Abteilung in jedem Laden. Ich besuchte natürlich auch andere Geschäfte mit Plus Size Größen, wie Evans, Next, Monsoon, Matalan oder Marks&Spencer. Eins hat mich aber besonders stolz gemacht: auf einer der größten und bekanntesten Einkaufsmeilen der Welt habe ich zwei polnische Läden entdeckt - Inglot und Reseverd. Da kann ich nur eins sagen: weiter so!
Am Treffpunkt, wo meine Freundin auf mich gewartet hat, saß dieser Hund (oben links). Ist er nicht zuckersüß?
Moim osobistym "highlight'em" było spotkanie się z przyjaciółką, z którą znam się już dobre 20 lat. Aneta była świadkiem na naszym ślubie i paradoksalnie, gdy ona przeprowadziła się z Polski do Londynu, a ja do Niemiec, nasze spotkania stały się bardziej możliwe. Spotkałyśmy się na jej przerwie na lunch, lecz godzina to zdecydowanie za mało i kontynuowałyśmy spędzenie wspólnie czasu po jej pracy. Jak dobrze, że pracuje blisko Oxford Street. Jak to kobiety udałyśmy się najpierw na małe zakupy (mam dzięki niej dwie nowe torebki), a później na pyszną kawkę. Nawet nie wiecie, jak ciężko było się rozstawać!
Na zdjęciu jesteśmy księgarni Foyles (to sieciówka, jak Empik). Później wróciłam tam jeszcze z mężem, by dłużej przyjąć się książkom. Nie widziałam jeszcze nigdy tak pokaźnych kolekcji dotyczących wystroju wnętrz, mody, mody męskiej (jako osobny temat), projektantów mody, designu, czy fotografii. Znalazłam też sporo książek poświęconych urządzaniu domu, gdy ma się dużo (jak ja) roślin. Jest tego dużo więcej niż w polskim empiku, a o Niemczech nie wspomnę, gdzie taka literatura jest bardzo niszowa. W każdym razie angielskie księgarnie to kopalnia inspiracji, jak urządzić sobie dom, czy ogród :) Na zakupową ulicę wybrałam się w nasz jedyny "roboczy" dzień z nadzieją, że w sklepach będzie mniej ludzi. Tak też było! Liczyłam, że wystarczy mi jeden dzień na obejście interesujących mnie sklepów, lecz przez spontaniczne spotkanie z Anetą, część musiałam przełożyć na następny dzień (nie żałuję!).
Szukałam oczywiście sklepów z modą plus size, ciekawymi akcesoriami i Boots, by zaopatrzyć się w ulubione kosmetyki. Gdy byłam w Londynie ostatnim razem tylko jedna filia New Look na Oxford Street (a jest ich na tej ulicy co najmniej 3) prowadziła duże rozmiary. Teraz są dostępne we wszystkich :) Inne sklepy, które warto (pod kątem większych rozmiarów) odwiedzić to Evans, Next, Monsoon, Matalan, Marks&Spencer. Na tej jednej z najbardziej znanych ulic zakupowych świata zaskoczyła mnie obecność dwóch polskich marek - Reserved i Inglot. Oby tak dalej!
Piesek, którego tu widzicie, siedział sobie przy miejscu naszego spotkania. Prawda, że jest uroczy? :)
Am Sonntag besuchten wir Covent Garden, das Bezirk, dass wahrscheinlich viele mit dem Film "Bob der Streuner" in Verbindung setzen. Es gibt dort einen Laden nur mit Moomin Sachen. In Deutschland ist dieser Zeichentrickfilm nicht besonders bekannt, doch in Polen wurde er ein Mal in der Woche als Gute Nacht Märchen im Fernsehen gezeigt. Ich finde die Bücher mit den Geschichten sogar als Erwachsene noch richtig toll.
Auf Covent Garden ist sonntags richtig viel los, man kann zwischen verschiedenen Marktständen stöbern, in die Luxusläden reinschauen (wo es etwas ruhiger hergeht als in den anderen Filialen in der Nähe von Regent Street) oder sich einfach hinsetzen, der Straßenmusik lauschend Leute aus aller Welt beobachten (das war tatsächlich meine liebste Beschäftigung dort!). Ihr müsstet mal sehen, wie vielfältig die Londoner Mode ist! Keine zwei Personen waren ähnlich angezogen!
Auf Covent Garden habe ich den zweiten in Herzen Londons TK Maxx besucht (sie sind so winzig im Vergleich zu den deutschen Filialen). Den Tag zuvor habe ich mir eine Tasche gekauft und als ich später das ganze Papier aus ihr herausgezogen habe, sah sie nicht mehr so schön aus. Ich wollte sie zuerst zurückbringen, doch dann habe ich eine andere entdeckt und sie dann bei der Kasse umgetauscht.
Das war ein richtig heißer Tag damals und ich hatte auf meiner Karte verschiedene Lebensmittelläden wegen kalter Getränke Versorgung angekreuzt. Ich habe das erste Mal Coca Cola mit Mangogeschmack getrunken!
Auf Covent Garden habe ich den zweiten in Herzen Londons TK Maxx besucht (sie sind so winzig im Vergleich zu den deutschen Filialen). Den Tag zuvor habe ich mir eine Tasche gekauft und als ich später das ganze Papier aus ihr herausgezogen habe, sah sie nicht mehr so schön aus. Ich wollte sie zuerst zurückbringen, doch dann habe ich eine andere entdeckt und sie dann bei der Kasse umgetauscht.
Das war ein richtig heißer Tag damals und ich hatte auf meiner Karte verschiedene Lebensmittelläden wegen kalter Getränke Versorgung angekreuzt. Ich habe das erste Mal Coca Cola mit Mangogeschmack getrunken!
W niedzielę wybraliśmy się do Covent Garden, dzielnicy, którą wielu z was pewnie zna ze świetnego filmu o przesłodkim kocie "Kot Bob i ja". Jest tam sklep z artykułami z bajki o Muminkach, ale w zasadzie nie to było głównym powodem naszej wizyty :). Na Covent Garden w niedzielę sporo się dzieje, co rusz można posłuchać ciekawej muzyki, poszperać na małych straganach lub usiąść i godzinami obserwować ludzi z całego świata. Jest tu też wiele znanych marek od średniej półki, po tą najwyższą i mam wrażenie, że w sklepach jest trochę spokojniej niż tych w okolicy Oxford Street.
W Covent Garden odwiedziłam kilka księgarni oraz TK Maxxa. Dzień wcześniej w innej miejscówce kupiłam torebkę, gdy jednak w mieszkaniu wyjęłam z niej wypychający papier cała się jakby "zapadła". Początkowo chciałam ją po prostu zwrócić, ale w innej placówce znalazłam ciekawszy model i w kasie dokonałam po prostu zamiany. Wygodne :)
Tego dnia było naprawdę gorąco i na mapie miałam zaznaczone lokalne sklepy Tesco i Sainsburry's celem zaopatrywania się w zimne napoje (po raz pierwszy piłam Coca Colę o smaku Mango).
Während meiner vorherigen Besuche in London war die Nähe vom London Eye mit der Aussicht auf Big Ben und den Westminster Palast mein Lieblingsort. Wie ich schon früher erwähnte, war dieses Mal Big Ben renoviert und somit kaum sichtbar. Deswegen konzentrierte ich mich auf eine andere Sehenswürdigkeit, die mit London so stark verbunden ist, wie der Eiffelturm mit Paris - die Tower Bridge. Jedes Mal, wenn ich in London bin, muss ich einfach den Spaziergang von Westminster Palace , durch die Westminster Brücke bis zum Tower Bridge machen. Diese Spazierroute (von der Station Westminster bis Tower Hill ) ist circa 5 Km lang, doch das spürt man gar nicht. Man konzentriert sich eigentlich auf alles, was drumherum passiert. Und es passiert wirklich viel! Ich mag unter der Waterloo Bridge eine kleine Pause einlegen und zwischen den alten Büchern aus zweiter Hand stöbern oder die kleine Foyles Filiale besuchen. Die Ausblicke am anderen Ufer sind atemberaubend und erst Recht, wenn es anfängt zu dämmern und die Lichter auf den Wolkenkratzern in der City of London aufleuchten und alles sich noch mal in der Themse spiegelt. Dies macht die Stimmung an einem warmen Sommerabend zu etwas ganz besonderem!
Podczas moich poprzednich wizyt w Londynie, ulubionym miejscem były okolice London Eye z widokiem na Big Bena i Westminster. Jak już wyżej wspominałam, Big Ben jest odnawiany i cały zapakowany, więc moją uwagę skierowałam miejscu, które również jest jedno z najbardziej charakterystycznych - Tower Bridge.
Lubię iść na spacer wzdłuż Tamizy zaczynając od stacji Westminster (wychodzi się na Big Bena), przechodząc przez most Westminster i aż do samego Tower Bridge, gdzie po drugiej stronie rzeki znajduje się stacja metra. To w sumie jakieś 5 kilometrów, ale trasa jest tak przyjemna, że ciężko odczuć tą odległość. Co rusz mijamy ciekawe kafejki, restauracje, pod mostem Waterloo można poszperać trochę w książkach z drugiej ręki i mijamy księgarnie Foyles (tam spędzam zdecydowanie za dużo czasu!).
Przed samym tower Bridge jest sporo możliwości, by sobie usiąść i podziwiać piękne widoki. Z tego miejsca świetnie widać City of London, czyli nowoczesne, całe ze szkła drapacze chmur. Gdy zrobi się ciemno i wszystko zaświeci milionem świateł, które dodatkowo odbijają się w Tamizie, atmosfera staje się obłędna, szczególnie w ciepły letni wieczór.
Am Sonntag, bevor wir nach Covent Garden fuhren, konnten wir endlich den Markt auf Portobello Road besuchen. Jedes Mal als ich in London war, habe ich mir vorgenommen diesen Ort zu besuchen und jedes Mal fehlte mir die Zeit. Doch an diesem Sonntag hat es endlich geklappt. Anfangs wollten wir die U-bahn nach Ladbroke Grove nehmen und bis Portobello Road spazieren. Doch mein Mann hat einen Bus gefunden, der uns von Paddington direkt nach Portobello Market brachte (Nr. 23). Ich wähle lieber den Bus, wenn ich nicht sehr in Eile bin oder es eine kurze Strecke ist. Es macht Spaß aus der ersten Reihe im Obergeschoss die Stadt, während der Fahrt, zu beobachten. An einem Sonntagmorgen war auf den Straßen nicht viel los und selbst wenn, wir waren nicht in Eile.
Als wir ankamen, stellten wir fest, dass wir etwas zu früh sind. Ein Teil der Marktstände war noch beim Aufbau und ich beobachtete ein Paar Ladeneigentümer gähnend ihre Läden öffnen. Ich denke wir haben einen passenden Moment gefunden, denn natürlich konnten wir bei den Händlern etwas stöbern, doch ich vermute, dass die ersten Touristen noch bei ihrem Frühstück waren, was und die Möglichkeit erschaffe ungestört die bunten Häuser von Notting Hill zu fotografieren.
W niedzielę, zanim pojechaliśmy na Covent Garden (o czym wspomniałam wyżej) wybraliśmy się wreszcie na Portobello Market! Piszę "wreszcie", gdyż do tej pory nigdy nie udało nam się znaleźć na to czasu. Tym razem wreszcie się udało. Nasz ostatni pełny dzień w Londynie przywitał nas przepiękną pogodą. Początkowo mieliśmy się wybrać metrem i wysiąść na stacji Ladbroke Grove i przejść się Portobello Rd i Pembridge Rd aż do stacji Noting Hill Galte. Mąż znalazł jednak autobus (nr 23), który ze stacji Paddington zawiózł nas dokładnie na Portobello Road. Przyznam, że gdy miałam wybór, chętniej korzystałam z autobusów. To prawdziwa frajda móc obserwować Londyn z pierwszego rzędu siedzeń na pierwszym piętrze tych czerwonych sław :) Gdy mi się spieszy lub miasto jest zakorkowane - wybieram metro, ale w niedzielny poranek na Notting Hill naprawdę niewiele się działo.
Prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu byłam na coś za wcześnie, gdyż po 9 wyglądało na to, że straganiarze dopiero rozkładali swoje towary, a właściciele uroczych sklepików ziewając, otwierali dopiero do nich drzwi. Nie było oczywiście tak źle, mogłam naoglądać się przeróżnych ciekawostek, pogawędzić ze sprzedawcami na ulicy i przede wszystkim nacieszyć oko kolorowymi domkami! Co prawda handel dopiero co budził się do życia, ale spora większość turystów prawdopodobnie dopiero kończyła jeść śniadanie i na Portobello Road było dość pusto! Fantastycznie robi się zdjęcia, gdy nie trzeba czekać na ułamek sekundy, w której nikt nie przechodzi :)
Als ich ein kleines Geschäft mit Büchern aus zweiter Hand sah, konnte ich nicht widerstehen. Die Auswahl war sehr interessant und die Preise drinnen nicht so hoch, wie von den Büchern auf dem Schaufenster. Ich war ziemlich schnell fündig - ein Buch über Inneneinrichtung mit vorher und nachher Effekten. Mein Mann hat sich ein Abenteuerroman auf Deutsch gekauft, beide Bücher jeweils für 2 Pfund.
Auf einem der Bilder weiter unten findet ihr ziemlich viel Schmuck. Dieser Laden ist eine Entdeckung und ich habe dort richtig viel Zeit verbracht. Der dort angebotene Schmuck ist handgemacht und ich konnte einfach nicht widerstehen. Im Endeffekt bin ich mit einem Armreif, einem Ring und einem Paar Ohrringe rausgegangen. In diesem Laden habe ich meine Liebe zum Schmuck mit rauen Steinen entdeckt. Unbearbeitete Steine sehen einfach wunderschön aus!
Von der Portobello Road sind wir in die Pembridge Road abgebogen und nach einer Erfrischung bei Starbucks (die gibt es dort hinter jeder Ecke) sind wir zu Notting Hill Gate Station gegangen und fuhren weiter Richtung Covent Garden.
Auf einem der Bilder weiter unten findet ihr ziemlich viel Schmuck. Dieser Laden ist eine Entdeckung und ich habe dort richtig viel Zeit verbracht. Der dort angebotene Schmuck ist handgemacht und ich konnte einfach nicht widerstehen. Im Endeffekt bin ich mit einem Armreif, einem Ring und einem Paar Ohrringe rausgegangen. In diesem Laden habe ich meine Liebe zum Schmuck mit rauen Steinen entdeckt. Unbearbeitete Steine sehen einfach wunderschön aus!
Von der Portobello Road sind wir in die Pembridge Road abgebogen und nach einer Erfrischung bei Starbucks (die gibt es dort hinter jeder Ecke) sind wir zu Notting Hill Gate Station gegangen und fuhren weiter Richtung Covent Garden.
Nie mogłam sobie jednak odpuścić, gdy zobaczyłam niewielki antykwariat z książkami. Ceny na wystawie być może trochę odstraszają, ale bardzo możliwe, że są to jakieś rarytasy. W środku książki kosztowały już znacznie mniej! Przyjemnie było szperać wśród takich staroci, kupiłam ciekawą książkę o wystrojach wnętrz (z efektami przed i po), a mój mąż przygodową książkę o jednym ze swoich ulubionych bohaterów. za każdą zapłaciliśmy po 2 funty. Nie było tak źle, jak zapowiadała wystawa :)
Na jednym z poniższych zdjęć znajdziecie sporo biżuterii. Ten sklep to moje odkrycie i byłam w nim naprawdę długo. Oferowane ręcznie robione błyskotki bardzo przypadły mi do gustu i bardzo ciężko było mi się powstrzymać. W efekcie wyszłam z bransoletką, kompletem kolczyków (które jeszcze widać na zdjęciu) i pierścionkiem. Dzięki tej wizycie odkryłam swoją miłość do biżuterii z surowymi, nieoszlifowanymi kamieniami. Wyglądają przepięknie!
Po małej przerwie w Starbuck's na coś pobudzającego i odświeżającego (wszak wstaliśmy bardzo wcześnie) ruszyliśmy na metro w kierunku Covent Garden (wysiedliśmy na Tottenham Court Road i kawałeczek przeszliśmy na piechotę).
Na jednym z poniższych zdjęć znajdziecie sporo biżuterii. Ten sklep to moje odkrycie i byłam w nim naprawdę długo. Oferowane ręcznie robione błyskotki bardzo przypadły mi do gustu i bardzo ciężko było mi się powstrzymać. W efekcie wyszłam z bransoletką, kompletem kolczyków (które jeszcze widać na zdjęciu) i pierścionkiem. Dzięki tej wizycie odkryłam swoją miłość do biżuterii z surowymi, nieoszlifowanymi kamieniami. Wyglądają przepięknie!
Po małej przerwie w Starbuck's na coś pobudzającego i odświeżającego (wszak wstaliśmy bardzo wcześnie) ruszyliśmy na metro w kierunku Covent Garden (wysiedliśmy na Tottenham Court Road i kawałeczek przeszliśmy na piechotę).
An unserem letzten Tag ist es uns, ganz ungeplant, gelungen alle Sehenswürdigkeiten noch mal zu sehen. Nachdem wir mit Portobello Road und Covent Garden fertig waren, sind wir bei Leicester Square von der U-Bahn ausgestiegen und gingen am China Town vorbei bis zu Trafalgar Square. Dort haben wir uns eine kleine Pause gegönnt, lauschten wieder Straßenmusik und beobachteten die Passanten. Nach einer Weile gingen den Haymarketwir entlang, bei dem Her Majesty's Theatre vorbei zum Picadilly Circus. Durch die Regent Street (mit einem Zwischenstopp bei Hamleys, dem berühmtesten Spielzeugladen der Welt) erreichten wir fast Oxford Circus, doch wir bogen kurz davor ab und gelangen somit an der Carnaby Street. Dort spazierten wir eine Weile und gingen dann zur Oxford Street und fuhren mit einem roten Bus zu Victoria Station.
Würde ich alle Sehenswürdigkeiten an einem Tag schaffen wollen, würde ich jetzt zum Buckingham Palace und St. James's Park gehen, doch wir waren dort aus einem ganz anderen Grund! Bei Victoria Station gibt es einen sehr großen Sainsburry's Supermarkt, wo ich ein Paar leckere Sachen für Zuhause kaufen wollte.
W nasz ostatni pełny dzień udało nam się (zupełnie nieplanowanie) zwiedzić niemal wszystkie atrakcje Londynu. Wracając z Covent Garden poszliśmy na Leicester Square, niedaleko którego niedaleko jest China Town, poszliśmy w dół i dotarliśmy do Trafalgar Square, gdzie chwilę posiedzieliśmy i posłuchaliśmy muzyki ulicznej, stamtąd przez Haymarket, mijając Her Majesty's Theatre udaliśmy się na Picadilly Circus. Przez Regent Street (zahaczając o Hamleys - najbardziej znany sklep z zabawkami na świecie) dotarliśmy prawie na Oxford Circus, ale chwilę wcześniej skręciliśmy na Carnaby Street i chwilę powłóczyliśmy się po tej części Soho.
Gdybym tego dnia nie chciała jeszcze zajrzeć do największego w tej okolicy supermarketu, celem przywiezienia do domu paru ulubionych smakołyków i napojów, spokojnie miałabym czas jeszcze na pałac Buckingham i St. James's Park. Zamiast tego udaliśmy się do Sainsbury's niedaleko stacji Victorii. To jedyny taki duży, jaki udało mi się odkryć w centrum Londynu, z naprawdę dobrym asortymentem. Na mapie w Lonynie zobaczycie masę Sainsbury's i Tesco, ale są to malutkie sklepiki z bardzo ograniczoną ofertą.
Was die Supermärkte in London angeht - auf der Karte findet man eine Menge Tesco oder Sainsburry's Filialen. Doch alle sind recht klein, für einen größeren empfehle ich den Sainsburry's in der Nähe von Victoria Station, er ist sehr groß und hat eine deutlich größere Auswahl.
Nachdem wir mit unseren Einkäufen fertig waren und sie ins Apartment gebracht haben, stiegen wir in die U-Bahn um am Westminster wieder auszusteigen. Wir gingen wieder durch die Westminster Bridge und machten unseren Spaziergang zum Tower Bridge. Falls ihr auch mal Lust hab so einen Spaziergang zu machen, empfehle ich euch ihn an einem Werktag zu machen. Es war ein heißer Sonntagabend und es war richtig viel los! Doch wir haben es trotzdem genossen. Wir sind noch auf die Millennium Bridge raufgegangen und spazierten bis zur St. Paul's Cathedral. Als wir uns der Tower Bridge näherten, wurde es dunkel und alles leuchtete wundervoll auf. An unserem ersten Abend in London, gingen wir zum London Eye als es schon ganz dunkel war. Wir haben eine Bank mit dem Blick auf die Gebäude von City of London gefunden, die unter Bäumen stand, auf denen tausend kleine Lichter leuchteten. Es war sehr romantisch!
Also wie man sieht, kann man leicht alles wichtige in London nur an einem Tag sehen (wenn man die Einkäufe auf der Oxford Street auslässt).
Nachdem wir mit unseren Einkäufen fertig waren und sie ins Apartment gebracht haben, stiegen wir in die U-Bahn um am Westminster wieder auszusteigen. Wir gingen wieder durch die Westminster Bridge und machten unseren Spaziergang zum Tower Bridge. Falls ihr auch mal Lust hab so einen Spaziergang zu machen, empfehle ich euch ihn an einem Werktag zu machen. Es war ein heißer Sonntagabend und es war richtig viel los! Doch wir haben es trotzdem genossen. Wir sind noch auf die Millennium Bridge raufgegangen und spazierten bis zur St. Paul's Cathedral. Als wir uns der Tower Bridge näherten, wurde es dunkel und alles leuchtete wundervoll auf. An unserem ersten Abend in London, gingen wir zum London Eye als es schon ganz dunkel war. Wir haben eine Bank mit dem Blick auf die Gebäude von City of London gefunden, die unter Bäumen stand, auf denen tausend kleine Lichter leuchteten. Es war sehr romantisch!
Also wie man sieht, kann man leicht alles wichtige in London nur an einem Tag sehen (wenn man die Einkäufe auf der Oxford Street auslässt).
Gdy już zawieźliśmy nasze rzeczy do apartamentu, ruszyliśmy metrem w kierunku Big Bena. Od tej wieży, przez most Westminster przeszliśmy się aż do Tower Bridge. To był bardzo upalny dzień, dodatkowo niedziela, więc mnóstwo ludzi wpadło na ten sam pomysł :)
Jeśli również chcielibyście w przyszłości przejść się wzdłuż Tamizy - polecam jakiś "zwykły" dzień i to najlepiej z samego rana. Ostatnim razem przeszłam tą trasę w grudniu, gdy szybko się ściemniło. Spacer nabrał zupełnie innego charakteru, a ja nie mogłam oderwać oczu od świecących drapaczy chmur po przeciwnej stronie rzeki. Pierwszego dnia, zaraz po przybyciu przyjechaliśmy pod London Eye, schłodzić się trochę po ciepłym dniu spędzonym w podróży. Zrobiło się dość późno, a nam udało się znaleźć ławeczkę z pięknym widokiem, dookoła nas na drzewach rozbłysło tysiące małych światełek. Było naprawdę romantycznie!
W każdym razie wychodzi na to, że Londyn można zwiedzić w jeden pełny dzień (jeśli odpuścimy sobie zakupy, szczególnie te na Oxford Street) :)
Das, was ich während meiner Reisen absolut nie mache, ist das sich halten einer bestimmten Route. Ich konzentriere mich nicht nur auf die Punkte vom Reiseführer und gucke nicht nur das an, was man von einem Hop-on Hop-off Bus sehen kann. Ich finde diese Busse übrigens super, wenn man eine große Stadt besichtigen will, aber nicht viel Zeit hat. Ich mag es spontan in eine Straße früher oder später zu biegen und sehen, was ich dort finde. Auf diesem Weg habe ich die Straße auf dem Foto rechts entdeckt. Entlang des gepflasterten Weges stehen Reihenhäuser, die ziemlich ähnlich gebaut sind. Ohne separaten Eingangsbereich gelingt man sofort in ein großes Wohnzimmer mit integrierter Küche und einem sehr großen Fenster nach draußen. Vor den Türen stehen große Kübel in denen alles mögliche wächst - von großen Bäumen bis zu kleinen süßen Blümchen. Zwischen diesen Kübeln stehen Bänke und lange Tische, Sonnenliegen und Grills. Versucht euch die tolle Atmosphäre vorzustellen, die hier herrscht, wenn an warmen Abenden alle vor ihre Häuser treten, grillen, reden und lachen. Und das alles im Herzen Londons! Würde ich entlang einer großen Straße zur U-Bahn gehen, würde ich nie diese kleine Straße entdecken! Später habe ich viel mehr von Gassen, wie diese in den verschiedensten Teilen Londons entdeckt.
To, czego absolutnie nigdy nie robię podczas podróżowania, to trzymanie się jednej i tej samej trasy. Nie koncentruję się tylko na punktach wyszczególnionych w przewodniku lub miejscach, które widać z autobusów Hop-on Hop-off (tak na marginesie uważam je za genialne rozwiązanie, gdy miasto, które zwiedzamy, jest ogromne, a czasu mamy mało). Lubię spontanicznie skręcić w inną uliczkę, jedną wcześniej lub jedną dalej idąc do danego celu. W ten sposób odkryłam pełno słodkich miejsc, w których zwykli mieszkańcy miasta mieszkają. Nie raz podpatrzyłam ciekawą dekorację lub podejście do tego, czy owego. Na zdjęciu obok stoję w małej, niepozornej uliczce niedaleko naszego apartamentu. Wzdłuż wybrukowanej drogi ciągnie się rząd domków szeregowych. To żaden z tych szeregowców, które wyglądają identycznie i bez jakiejkolwiek fantazji. Te domki nie mają żadnego ganku, dachu nad wejściem, schodów itp. Wchodzi się do nich bezpośrednio z ulicy, na dole jest duży pokój z kuchnią, a prosto z drzwi wchodzą schody na górę. Przy każdym wejściu znajduje się ogromne okno, a przed drzwiami każdy ustawił wielkie donice z "ogrodami". Rośnie tam wszystko, co można spotkać na balkonach i w ogródkach, nawet sporej wielkości drzewka. Wśród tych donic mieszkańcy porozstawiali ławki, stoły, leżaki i grille. Wyobraźcie sobie, jaka tam panuje atmosfera w letnie wieczory! I to w samym sercu Londynu. Gdybym szła głównymi drogami do metra, nigdy nie odkryłabym tej uliczki.
Das wäre das Ende meiner Erzählung über mein kleines Abenteuer in London. Ich habe ein Paar sehr schöne Tage dort verbracht, die ich lange in Erinnerung behalten werde. Ich freue mich, dass ich meine Freundin getroffen habe, dass das Wetter wunderbar mitgespielt hat und, dass ich alles besucht habe, was ich früher geplant habe. Ich freue mich, dass ich ein paar sehr schöne oder leckere Sachen mit nach Hause bringen konnte.
Noch eins: das mit dem schönen Wetter war eines Tages auch so eine Sache. Es war schon dunkel und wir gingen von der Tower Bridge Richtung London Eye. In der Nähe von London Bridge fing es an leicht zu regnen. Wir blieben stehen und überlegten kurz, was mir machen sollen. Weiter gehen oder eine U-Bahn Station aufsuchen. Wir stellten fest, dass wir in der Nähe die Monument-Station haben und dann die nächste ziemlich weit weg ist. Falls es anfängt stärker zu regnen, hätten wir ein Problem. Also gingen wir auf Nummer sicher und stiegen auf die London Bridge um am anderen Ufer die U-Bahn zu nehmen. Dank dieser kleinen Entscheidung haben wir das Monument gesehen - eine erstaunliche Kolumne - die höchste einzeln stehende auf der Welt (62 Meter). Der volle Name dieses Denkmals lautet Monument to the Great Fire of London und es wurde als Andenken an den großen Brand in 1666 gebaut.
Es war eine gute Entscheidung die U-Bahn zu nehmen, nicht nur wegen der Entdeckung des Monuments, sondern auch weil das Wetter sich deutlich verschlechtert hat. Als wir aus der U-Bahn ausstiegen, donnerte und blitzte es um uns herum. Ein paar Meter vor unserem Haus fing es sehr heftig an zu regnen. Die halbe Nacht herrschte ein riesiges Gewitter!
Ich hoffe, euch hat meine Erzählung gefallen und ihr vergibt mir die vielen Fehler. Ich versuche in der nächsten Zeit einen Post mit allen wichtigen und interessanten Details über London zu verfassen.
Wenn ihr mit der Maus über ein Bild fährt, zeigt sich ein Text mit der Information, was man sieht oder von wo es gemacht wurde.
Noch eins: das mit dem schönen Wetter war eines Tages auch so eine Sache. Es war schon dunkel und wir gingen von der Tower Bridge Richtung London Eye. In der Nähe von London Bridge fing es an leicht zu regnen. Wir blieben stehen und überlegten kurz, was mir machen sollen. Weiter gehen oder eine U-Bahn Station aufsuchen. Wir stellten fest, dass wir in der Nähe die Monument-Station haben und dann die nächste ziemlich weit weg ist. Falls es anfängt stärker zu regnen, hätten wir ein Problem. Also gingen wir auf Nummer sicher und stiegen auf die London Bridge um am anderen Ufer die U-Bahn zu nehmen. Dank dieser kleinen Entscheidung haben wir das Monument gesehen - eine erstaunliche Kolumne - die höchste einzeln stehende auf der Welt (62 Meter). Der volle Name dieses Denkmals lautet Monument to the Great Fire of London und es wurde als Andenken an den großen Brand in 1666 gebaut.
Es war eine gute Entscheidung die U-Bahn zu nehmen, nicht nur wegen der Entdeckung des Monuments, sondern auch weil das Wetter sich deutlich verschlechtert hat. Als wir aus der U-Bahn ausstiegen, donnerte und blitzte es um uns herum. Ein paar Meter vor unserem Haus fing es sehr heftig an zu regnen. Die halbe Nacht herrschte ein riesiges Gewitter!
Ich hoffe, euch hat meine Erzählung gefallen und ihr vergibt mir die vielen Fehler. Ich versuche in der nächsten Zeit einen Post mit allen wichtigen und interessanten Details über London zu verfassen.
Wenn ihr mit der Maus über ein Bild fährt, zeigt sich ein Text mit der Information, was man sieht oder von wo es gemacht wurde.
To już koniec mojej opowieści o Londynie. Spędziłam naprawdę cudowne kilka dni, które długo będę pamiętać. Cieszę się, że spotkałam się z przyjaciółką, że pogoda naprawdę się popisała, że udało mi się zobaczyć wszystko, co sobie zaplanowałam i, że przywiozłam kilka ciekawych drobiazgów do domu.
Chociaż z tą pogodą było bardzo ciekawie, gdyż któregoś ciepłego wieczora szliśmy z Tower Bridge w kierunku London Eye tuż przy moście London Bridge złapał nas drobny deszczyk. Chwilę przystanęliśmy i zaczęliśmy się zastanawiać, czy kontynuować nasz nocny spacer wzdłuż Tamizy, czy iść na metro. Nie chcieliśmy ryzykować, gdyż kolejna stacja była dość daleko od nas, a po drugiej stronie mostu było wejście do "Monument". Nie chcieliśmy ryzykować i ruszyliśmy w kierunku stacji. Tuż przy wejściu stał Monument (stąd nazwa stacji) - jego pełna nazwa to Monument to the Great Fire of London - najwyższa wolnostojąca kamienna kolumna na świecie. Został zbudowany ku pamięci wielkiego pożaru w Londynie, który miał miejsce w 1666 roku. Budowla ma 62 metry wysokości i robi naprawdę wielkie wrażenie, szczególnie gdy się pomyśli, ile ofiar poniosło to tragiczne wydarzenie.
Gdy nie małe załamanie pogody - zapewne nie trafilibyśmy na tak interesujący obiekt. Pod koniec naszej wycieczki tego dnia, okazało się, że podjęliśmy świetną decyzję, kierując się ku najbliższej stacji. Gdy wyszliśmy z metra w naszej dzielnicy, dookoła niebezpiecznie grzmiało, a parę kroków przed wejściem do naszego budynku złapała nas ściana deszczu. Pół nocy grzmiało i huczało!
Mam nadzieję, że spodobała wam się moja mała opowieść o wycieczce do stolicy Anglii. Postaram się niebawem zrobić posta, o wszystkich ciekawych informacjach dla podróżujących do Londynu :)
P.S. Najeżdżając myszą na zdjęcia, wyświetli wam się nazwa obiektu, który widać lub z którego zostało zrobione zdjęcie.