Wieczór w centrum Köln

Nareszcie udało mi się 'zmusić' siebie i wyjść na miasto ze statywem i lustrzanką. Zmusić jest w cudzysłowie ponieważ bardzo lubię robić zdjęcia. Zazwyczaj szłam na miasto celem załatwienia jakiejś sprawy i statyw przeważnie w tym przeszkadzał. Wczorajszy wieczór postanowiłam całkowicie poświęcić zdjęciom. Zaczęłam od już wcześniej pokazywanego tu mostu, a później przeniosłam się na drugą stronę rzeki. Części ze sklepami nie fotografowałam, bo jest nudna i powtarzająca się (5 H&Mów na jednej ulicy to chyba przesada?). Udałam się do bardziej klimatycznej części, mianowicie tej nad samym Renem. Ciekawe oświetlenie, wąskie uliczki, przesympatyczne knajpki czynią to miejsce mocno urokliwym. Żałuję tylko, że nie zdążyłam na zachód słońca. Ale jeszcze zdążę :)







Sunshine award


 Spotkało mnie bardzo miłe wyróżnienie i to od kilku bloggerek:

Bardzo Wam za te wyróżnienia dziękuję, zrobiło mi się bardzo miło :) Wiem, że jedną z zasad tej 'zabawy' jest nominowanie 10 blogów. Dla mnie jest to niewykonalne, gdyż jest więcej niż 10 blogów, które czytam z ogromną przyjemnością. Część z nich znajduje się po prawej stronie (reszty jeszcze nie udało mi się wkleić). Jeśli o mnie chodzi to wszystkim tym osobom przyznaję tego kwiatka za to, że chętnie powracam do czytania ich blogów :) Nigdy nie linkuję blogów u siebie ponieważ zostałam o to poproszona. Mam tylko te blogi, które z jakiś powodów uważam za wartościowe. Niektóre dają mi inspirację, inne przyciągają ciekawymi opisami, inne pozwalają nauczyć się/dowiedzieć czegoś nowego, a jeszcze inne po prostu wywołują uśmiech na mojej twarzy. Korzystając z okazji pragnę podziękować tym wszystkim osobom, które swoimi postami sprawiają, że dzień staje się milszy, a nie raz i ciekawszy :)

Co czyni mnie szczęśliwą:
- mój mąż
- korespondencja mailowa ( pozdrowienia :))
- zakupy :)
- pogaduchy z rodziną, przyjaciółmi
- moje 3 głupiutkie szynszyle
- odwiedziny w moich rodzinnych stronach
- spacery wczesnym rankiem
- robienie dobrych zdjęć
- czytanie książek (obecnie po niemiecku!)
- gdy ktoś w tym, co robię znajduje coś dla siebie od inspiracji, przez odwagę po zwykłą ciekawość poczytania, co mam do 'powiedzenia'
- gdy ktoś z punktu powyższego o tym mi napisze
- rady jak mogę coś u siebie ulepszyć

Nowy wygląd bloga

I jak Wam się podoba nowy wygląd bloga? Poprzedni zmieniłam, gdy nadchodziła zima. Chciałam żeby blog wydawał się taki "cieplejszy". Od paru dni miałam ochotę stworzyć coś nowego, a grafika komputerowa jest takim moim małym hobby. Stwierdziłam więc, czemu by nie zmienić bloga na bardziej wiosenno/letniego? No i jest, w pełnej krasie możecie podziwiać efekt mojej pracy ;) 
Poniżej dwa zdjęcia z czwartku. Wybrałam się do banku założyć sobie konto. Było tak ciepło (był to już wieczór), że wystarczyła mi bluzeczka z krótkim rękawem i sweter z angory. Jedno ze zdjęć posłużyło mi jako element logo.

Bardzo prawdziwy demotywator :)

Tak jakoś mnie tchnęło żeby wkleić. Większość chyba zrozumie :)

Recenzje kosmetyków

Spostrzegłam, że już dawno nie napisałam nic o kosmetykach. Obiecałam sobie, że po odkryciu czegoś wg mnie ciekawego, podzielę się tym na blogu. Dzisiaj opiszę 4 produkty. Wszystkie kupiłam podczas mojego styczniowego pobytu w Polsce. Myślę, że do dzisiaj miałam sporo czasu by je wypróbować i móc je ocenić. Myślę, że takie recenzje raz na jakiś czas to dobry pomysł. Sama chętnie takie czytam i gdy są obiecujące idę na zakupy :) Nikt chyba nie lubi kupować w ciemno.

1. Cienie do oczu Pierre Rene.

Cienie Pierre Rene


Przyznam, że wg mnie te cienie są jedne z lepszych jakie kiedykolwiek miałam. A uwierzcie mi, miałam ich naprawdę sporo (moje małe skrzywienie). Używam tych cieni razem z bazą Art Deco. Co jest w nich wyjątkowego? To, że się nie rolują. Jedynie co, to w ciągu dnia stają się trochę bledsze, ale przynajmniej u mnie się nigdy nie zrolowały. To zabawne, ale w porównaniu z moimi cieniami z chanel, clinique czy lancome trzymają się o wiele lepiej. Przyznam, że trochę mnie to dziwi, cienie z wyżej wymienionych firm (i innych) kupowałam z myślą, że produkt w takiej cenie powinien mieć też lepszą jakość. A okazało się, że zwykły cień po ok 7zł przebija je wielokrotnie.

2. Cienie do oczu mySecret

Cienie Pierre Rene


Podobnie jak powyższe trzymają się naprawdę nieźle. Kupiłam je pod wpływem recenzji z Wizażu. Uważam, że zachowują się o wiele lepiej niż niektóre z wyższych półek. Kosztują ok 5 zł (niestety nie pamiętam ceny). Myślę, że naprawdę warto je przetestować :)

3. Cukrowy peeling do ciała pomarańczowo - waniliowy - Perfecta (Dax Cosmetics)

Cienie Pierre Rene


Nigdy nie byłam fanką peelingów do ciała. Ponieważ kilka moich ulubionych kosmetyków pochodzi z tej firmy, zachęcona komentarzami na wizażu postanowiłam, że spróbuję. Kupiłam jeden, a parę dni poszłam dokupić następne 5. Jeden udało mi się kupić w zestawie z tym samym masłem do ciała. Przez 2 tygodnie używałam tego peelingu co drugi dzień, później używałam masła tej samej serii. Z ręką na sercu przyznaję, że w życiu moja skóra nie była tak aksamitna (oczywiście używałam innych peelingów ale zaprzestawałam bo efekt mnie nie zadowalał). Peeling kosztuje ok 13 zł. Jest bardzo gęsty, składa się jakby z grubych ziaren cukru. Jest bardzo wydajny i naprawdę nieźle "ściera". Miałam jeszcze z tej serii czekoladowy, ale dziwnie czułam się smarując się czymś co wygląda i pachnie jak czekolada. Naprawdę wart polecenia.

4. Maseczka do twarzy - Avon Planet Spa - African Shea Butter

Cienie Pierre Rene


Nigdy nie lubiłam firmy Avon. Zawsze uważałam, że jedyną naprawdę genialną rzeczą, którą mają to tusz (super shock) i całkiem przyzwoite wykręcane kredki. Oprócz tego wszystko, co miałam okazję próbować wydawało się mało ciekawe. Na wyżej wymienioną maseczkę 'wpadłam' dzięki mojej mamie. Pokazała mi, że sobie takie coś kupiła i mogę wypróbować. Po umyciu twarzy nałożyłam jej niewielką ilość na twarz i rozsmarowałam. Poczekałam ok 1 min i zmyłam. Maseczka zawiera małe kuleczki, które podczas rozcierania na twarzy pękają i wydzielają jakąś substancję :) Przyznam, że efekt mnie tak zaskoczył, że następnego dnia zamówiłam 2 takie dla siebie. Mimo krótkiego czasu działania, twarz była w dotyku niczym pupcia niemowlaka. Zazwyczaj po umyciu twarzy muszę wklepać krem, po tej maseczce nie musiałam. Jeśli to coś pomoże po powrocie 'zmusiłam' męża do jej przetestowania. I nawet jemu się spodobała :)


Mam nadzieję, że powyższe recenzje okażą się przydatne. A może ktoś z Was miał już styczność z tymi kosmetykami? Wtedy chętnie poczytam inne opinie.
Pozdrawiam :)

Bergisch Gladbach

Große Größen Plus Size Fashion Blog

polski
W sobotę wybraliśmy się zwiedzić kolejne miasto. Póki jeszcze nie jest całkiem ciepło wybieramy na razie blisko leżące miejscowości. Tydzień temu byliśmy w Leverkusen (wciąż żałuję, że nie miałam aparatu). Tym razem wybór padł na Bergisch Gladbach. Dla zaciekawionych na samym dole posta wkleiłam kilka zdjęć z centrum miasta. Tym razem padły mi baterię i nie mogłam nic zrobić. Miasteczko jest bardzo przyjemne, ma sympatyczny deptak i dla fanów zakupów kilka centr handlowych. Tak z innej beczki udało mi się znaleźć długo przeze mnie poszukiwany szampon Yes to cucumbers. Dodatkowo trafiłam na wyprzedaż kosmetyków Revlon (wszystko 50% ceny) więc było miło :) Oczywiście nie same 'zdobycze' umiliły ten dzień. Tego dnia pogoda była cudna, świeciło pełne słońce, atmosfera miasteczka przyjemna. Lubię takie miasta, w których mimo wielu osób na ulicach wydaje się być cicho. Na uboczu, udało nam się znaleźć bardzo sympatyczną kawiarenkę prowadzoną przez Włochów. Posiadali lody własnej produkcji, a to co zamówiliśmy było przepyszne :)

Große Größen Plus Size Fashion Blog Große Größen Plus Size Fashion Blog
Große Größen Plus Size Fashion Blog
Große Größen Plus Size Fashion Blog
Große Größen Plus Size Fashion Blog
Große Größen Plus Size Fashion Blog
Große Größen Plus Size Fashion Blog

Niedzielny spacer

Poniższe dwa zdjęcia z naszego dzisiejszego spaceru. Przeszliśmy się z naszego domu aż do centrum miasta (ok 8 km) po czym pospacerowaliśmy po maleńkich, wąskich uliczkach przy Renie. Znaleźliśmy ciekawą kawiarenkę. Lubię odkrywać coraz to nowsze miejsca w moim nowym mieście. Coraz dłuższy dzień oraz rosnąca temperatura tym bardziej pozwalają na zwiedzanie nowych miejsc :)
hohenzollernbruecke

hohenzollernbruecke

Trochę więcej bieli.

Hej, hej :) 
Ostatnio pogoda nie bardzo dopisuje. Wszędzie jest smutno, szaro i pada deszcz. Co najgorsze zrobiło się zimno. Pamiętam jak we wtorek wybrałam się na spacer i na ulicznych termometrach wskazywało 21 stopni. Było cudownie miło i ciepło. Od przedwczoraj zaledwie 10 stopni, choć wydaje mi się, że odczuwalna temperatura jest o wiele niższa. Taka pogoda nie sprzyja spacerom (a staram się codziennie na jakiś wychodzić). Dlatego, by nie siedzieć wieczorami w domu wczoraj i dzisiaj poszliśmy 'porandkować'. Dlaczego tak piszę? Mamy taką zabawną właściwość, że gdy usiądziemy gdzieś na kawie (w tym przypadku w Macu) zaczynamy gadać godzinami. Wyglądamy pewnie jak dwie osoby, które dawno się nie widziały i nie mogą się nagadać. Osobiście bardzo mnie to cieszy, ponieważ po tylu latach razem wciąż potrafimy siedzieć w kawiarni i gadać na masę tematów i wygania nas dopiero późna godzina. Pierwsze poniższe zdjęcie jest z wspomnianego wypadu na kawę. Niestety nasz ekspres do kawy został w Polsce, więc póki co ratujemy się McDonald's-em i jego kawami z McCafe (btw dziwię się, że takie kawiarnie widziałam tylko przy autostradach w PL). Jeśli się zastanawiacie nad figurką R2D2 z Gwiezdnych Wojen to już spieszę z wyjaśnieniem ;) Mój mąż jest wielkim fanem tych filmów, a figurki były akurat w happy meal'u ;) Wiem, że musieliśmy ciekawie wyglądać z tego rodzaju jedzeniem, ale czegoż się nie robi dla pozyskania figurki z filmu. Przyznam, że mamy jeszcze Yodę ;)  Aha, od razu wszystkim złośliwcom mówię: nie żywię się w McDonald's. Pijam tam wyłącznie kawę ;)
Drugie z kolei zdjęcie jest z wspomnianych wcześniej 'piątkowych randek', czyli z dzisiaj.
Ostatnio kupiłam sobie naprawdę imponującą stertę białych bluzek. Oczywiście nie tych samych, ale różne kroje, z ozdobami, bez itp. Wiem, że wg wszelkich porad  mody xl czy xxl nie powinnam na górę zakładać białych bluzek. Ale wydaje mi się, że w połączeniu z ciemną kamizelką prezentuje się całkiem ok. Wiem jednak, że nie do końca powinnam 'ufać' różnym, dziwnym poradom modowym, których pełno teraz w polskich czasopismach. Większość z nich przetestowałam na sobie i przyznam, że raczej dałam sobie spokój. Nie sądzę by pakowanie siebie w worki po kartoflach załatwiło sprawę. Z drugiej strony, gdybym wpisała wszystkie rodzaje ubrań jakich powinnam się wystrzegać na jakąś listę i ściśle wg niej robiła zakupy moja szafa miała by może ze 4 sztuki ubrań. Wiem, że są ubrania, które magicznie ujmują nam z 7 kilo, a są takie które dodają 20 kg. Moim zdaniem bez znaczenia jest to, ile jakich mam. Doszłam w pewnym momencie do wniosku, że gdy będę patrzyła tylko na to, że coś sprawia, że wyglądam na taką jaka jestem lub doda mi pół kilo to w życiu nie będę mogła ubierać się różnorodnie. Co zresztą bardzo lubię. Kiedyś, gdy byłam na zakupach z tatą, przymierzając jakąś rzecz zapytałam się go, jak w tym wyglądam i czy mnie to pogrubia. Mój tata zdębiał, co sprawiło, że ja zdębiałam.  Zdziwiony powiedział, że przecież jestem jaka jestem i tego nie ukryję. Staram się skupiać na tym by moja sylwetka wyglądała w danym ubiorze w miarę proporcjonalnie. Nie mam zamiaru, jak spora liczba osób wciskać się w za małe rzeczy, tylko po to by móc powiedzieć, że noszę rozmiar dużo mniejszy niż by się mogło wydawać, a wszystko wręcz wisi..Pamiętam zdarzenie, gdy oglądając w sklepie jakiś wieszak z ubraniami podeszła jakaś dziewczyna gabarytami podobna do mnie. Zmierzyła mnie z góry do dołu, a później krzyknęła do koleżanki 'Pooooszuuukaj mi rooozmiaru CZTERDZIEŚCI DWA'. Wydaje mi się, że w pewnym momencie trzeba porzucić te wszystkie sztywne zasady ubioru dla każdej sylwetki i starać się trzymać granicy dobrego smaku. Przecież mogę (i to robię) nosić spódnice mini. Ale wiem też, że takich kończących się pod tyłkiem lepiej omijać. Chcę po prostu podkreślić to, że wiem jakie są zasady ubioru dla grubszych ludzi, ale świadomie je pomijam. Mam swój własny sposób na dobieranie ubrań i po to jest m.in. ten blog. Chcę się tym podzielić i lubię czytać jak mi wyszło. Bo czasami coś umknie mojej uwadze i mogę przesadzić (jak jakaś dobra duszyczka parę postów temu mi napisała, że moja bluzka jest za duża na mnie). Bo nic tak nie dodaje odwagi na kolejne eksperymenty jak dobre komentarze od innych. I nic tak nie cieszy jak świadomość, że gdy coś się źle zrobi, to ktoś o tym powie, by na drugi raz się nie zbłaźnić. Mam rację? :)
Ostatnie zdjęcie jest dla Visali, która mnie poprosiła o dokładne zdjęcie moich Martensów.


Bluzka/Shirt - KIK
Kamizelka/Vest - C&A

Bluzka/Shirt Ernsting's Family
Kamizelka/Vest - KIK
Spodnie/Trousers - MS Mode
Buty/Shoes - dr Martens

Buty

Czarno czarne.

Tak jak w tytule. Niby zwykły zestaw, a jednak chciałam go tu wkleić. Zarówno sweter jak i spódnicę kupiłam w Arrecife (stolica Lanzarote). Zrobili akurat śmieszną wyprzedaż i kupiłam parę ubrań w bardzo korzystnej cenie (spódnica np. 3 euro).
Mamy z mężem taki zwyczaj, że w każdy piątek wychodzimy na miasto (by np. coś zjeść) tak by nie siedzieć w początek weekendu jak emeryci przed telewizorem :) Poniższe zdjęcie przedstawia mój 'look' z dzisiejszej 'randki' :)
Nie wiem dlaczego aparat uchwycił każdy element garderoby jaką inny odcień czerni. W rzeczywistości wszystko jest 'tak samo' czarne :)


Spódnica, sweter  - MO MU
Bluzka - C&A
Buty - Dr. Martens

Sukienka c.d.

Pamiętacie jeszcze tę sukienkę? Dostałam sporo komentarzy, że dekolt nie jest w niej najlepszym rozwiązaniem. Udałam się zatem do krawcowej i dekolt trochę zmieniłam. Jest teraz w szpic, więc lepiej współgra z bluzkami koszulowymi. Nie jest zbyt głęboki, tak by sukienkę można było nosić również bez bluzki. Mam nadzieję, że teraz wygląda lepiej. Macie jakieś pomysły z czym nosić sukienkę, by prezentowała się ciekawiej?





Panterowa sukienka i słów kilka o karnawale.

Poniższe zdjęcia zostały zrobione jeszcze przed moim wyjazdem. Pamiętam o tym dokładnie ponieważ od jakiegoś czasu używanie kozaków grozi przegrzaniem nóg :) Nie wiem, czy na dobre, ale nastała już prawie wiosna. Niedawno się dowiedziałam, że Kolonia jest specyficznym miastem (leży w dolinie, czy coś ;) ) i dzięki temu jest tu dużo cieplej niż w innych miejscach. Mam nadzieję, że zima już nie wróci. Powoli zastanawiam się, czy nie wyciągnąć mojego letniego płaszcza bo i w zimowym zaczyna być już za ciepło. 
Co do sukienki, pokazywałam ją dosyć dawno jako nowy zakup ale w sumie jeszcze jej nie nosiłam. Chyba czekam na cieplejsze dni by jej nie zasłaniać niepotrzebnymi warstwami innych ubrań. Ostatnio poczyniłam kilka (no dobra, więcej niż kilka) zakupów 'ubraniowych' i mam nadzieję, że uda mi się je sukcesywnie na sobie pokazywać. Wciąż szukam rozpinanego swetra, w kolorze czarnym, który sięgał by mi do kolan. Może kiedyś trafię, gdy porzucę nadzieję o znalezieniu takowego, albo będę akurat bez grosza przy duszy :)
Chciałam jeszcze napisać parę słów o ostatnim okresie. Dzisiaj praktycznie jest jego ostatni dzień. W ciągu ostatnich paru dni czułam się, że zamiast mieszkać w normalnym mieście, znalazłam się chyba na innej planecie :) Wszystko dzięki tzw. piątek porze roku, którą się tutaj obchodzi. Mowa oczywiście o karnawale. W poniedziałek, czyli wczoraj, prawie wszystkie firmy miały wolne a przez centrum przechodziła parada. Ale i tak, największym dla mnie szokiem był widok ludzi. Od czwartku trudno było minąć kogoś, kto wyglądał normalnie. Mijały mnie całe rodziny poprzebierane za biedronki, pszczoły itp. Od malutkich dzieci, po te tzw. stare baby wszyscy byli poprzebierani :) Ciężko w to uwierzyć ale naprawdę tak było. Największym szokiem dla mnie było, gdy weszłam do Douglasa. A tam sprzedawcy też poprzebierani.. Wszędzie :) Żałuję, że na dowód nie udało mi się porobić kilku fotek. Może następnego roku. I sama postaram się załatwić sobie kostium, bo w te dni ja byłam dziwakiem nie będą przebraną :)




Sukienka - M&S Mode
Buty - Deichmann

Moje małe tajemnice

Do zabawy wciągnęła nie przesympatyczna Koliberka. Zabawa polega na  podaniu kilku informacji o sobie, których nie można wyczytać na stronie bloga.

Oto kilka informacji.

1. Będąc małą dziewczynką mieszkałam kilka lat w Niemczech. Uczęszczałam tam do przedszkola, a później do podstawówki.
2. Skończyłam Politechnikę Śląską w Gliwicach na kierunku Informatyka.
3. Po studiach zaproponowano mi pracę we Wrocławiu jako programista systemów bankowych dla jednego z czołowych światowych banków.
4. Mój mąż studiował w Niemczech.
5. Punkt 1 i 4 oraz skuteczne 'umilanie' mojej pracy przez szefową sprawiło, że mieszkamy w Niemczech.
6. Zanim zdecydowałam się na studiowanie informatyki chciałam iść do Akademii Morskiej na nawigację.
7. Komputery stały się moją pasją od 1 klasy liceum. Początkowo tworzyłam strony internetowe, później przeszłam na klasyczne programowanie.
8. Uwielbiam się zachwycać pięknymi rzeczami. Mogę godzinami wpatrywać się w obraz, zdjęcie lub świetnie ubraną osobę. Również ubiór jest dla mnie sztuką.
9. Kiedyś malowałam. I to dosyć dobrze :)
10. Moje życie wypełnia muzyka, nie potrafiłabym bez niej żyć.
11. Kocham bollywood (SRK Rulez!). Uczyłam się nawet tego tańca we Wrocławiu i występowałam przed publicznością :)
12. Mam słabość do zwierzaków. Wszystkich. Najchętniej miałabym ich tyle ile Ace Ventura :)
13. Nie mam prawa jazdy i boję się je zrobić :)
14. Marzy mi się Citroen C3
15. Mam duszę włóczykija. Kredyt na mieszkanie i gromadka dzieci to nic dla mnie, przynajmniej na razie. Chcę pomieszkać jeszcze w tylu miejscach.
16. Mam ok milion par butów :) I wydaje mi się, że przydałby mi się drugi.

Kolejnym etapem zabawy jest wytypowanie kilku osób do jej kontynuacji. A zatem:

Mel - melthebagaholic.blogspot.com
Ramonies - ramoniesfashion.blogspot.com
Rzaba - wynurzeniarzaby.blogspot.com
Sheila - blackisthenewblackblog.blogspot.com
Mrs L - dressingmrsl.blogspot.com
Mała Gosia - mala100gosia.blogspot.com
Kamila - asmallworldoffashion.blogspot.com


Related posts

 
MOBILE