Historia pewnej sukienki :)










Sukienka - C&A
Buty - Deichmann
Korale - sklep indyjski

Niedługo wakacje.

Dzisiaj się dowiedziałam, że udało się memu mężowi zorganizować dla nas wakacje. Wyjeżdżamy już teraz w niedzielę. Jestem trochę przerażona perspektywą pakowania, ale myślę, że damy radę. Nie mogę się doczekać, choć wiem, że czeka mnie lot samolotem.
A póki co, poniżej zdjęcia z wczorajszego chodzenia po biurach podróży i zatrzymaniu na małej przekąsce. 






 

 Bluzka - sh
Sweter - C&A
Pasek - M&S
Spódnica - Kappahl
Buty - Deichmann
Rajstopy - F&F
Naszyjnik - Forever 18
Płaszcz - H&M
Torebka - H&M

Spacer po mieście

Sobotę, jako pierwszy cały wolny dzień od 3 tygodni, postanowiliśmy już wcześniej wykorzystać maksymalnie. Wybraliśmy się na bardzo długi spacer, podczas którego załatwiliśmy też kilka istotnych dla nas rzeczy. Ponieważ przyleciałam z Polski w tamtą niedzielę późnym wieczorem, ta sobota była pierwszym dniem, który w całości mogłam spędzić z moim mężem :) Zwiedziliśmy sporą część miasta, poznaliśmy nowe miejsca i zeszliśmy grubo ponad 6 km na nogach. Mieszkanie w nowym, wielkim mieście pozwala na odkrywaniu go kawałek po kawałku :)

Wreszcie znalazłam odpowiednią torebkę.

Chyba wcześniej już o tym pisałam. Od jakiegoś czasu szukałam brązowej torebki, która pasowałaby mi do moich balerinek, które kupiłam w zeszłym roku. Chyba jestem jeszcze jedną z ostatnich osób, które lubią, gdy torebka współgra z butami. Choć nie zawsze trzymam się tej zasady :) Dzisiaj, jest ten pamiętny dzień, w którym znalazłam torebkę, która mi się podobała. Znalazłam ją w chyba najbardziej pospolitym na świecie sklepie, czyli H&M. Początkowo chciałam wziąć taką na wzór Alexy Chung (?) - taka zapinana na dwa paski, przypominająca trochę dawne skórzane torby szkolne. Widziałam ją jednak na zbyt wielu blogach, więc wybrałam torebkę wiszącą na ścianie obok ;) Ma równie ładny kolor i, moim zdaniem, prezentuje się lepiej przewieszona przez ramię. A raczej dzięki zdaniu mojego męża, który dzielnie pomaga mi podejmować ubraniowe (i nie tylko) decyzje :)  Oglądając już torebki, mój wzrok padł na wieszaki z promocjami. I w ten sposób moją własnością stała się czarna torebka z frędzlami i szal w stylu marinistycznym. Każda z przecenionych rzeczy kosztowała 5 euro (20 zł). Wydaje mi się, że całkiem uczciwa cena :)

Wybierając się na zakupy miałam okazję 'przetestować' moją nową eko skórzaną spódnicę oraz bluzkę koszulową (którą kupiłam w Czechach podczas mojego pobytu w Polsce).

Bluzka - F&F
Sweter - C&A
Spódnica - M&S
Buty - Deichmann

Bita śmietana jako cecha narodowa Polaków

Wczoraj wybraliśmy się do centrum celem zapełnienia paru luk w garderobie mojego męża. Przyznam, że szukanie ubrań i akcesoriów dla ukochanej osoby jest nawet ciekawsze niż dla nas samych. Prawie wszystko udało nam się znaleźć i postanowiliśmy na zakończenie dnia wskoczyć do McDonalds'a (a raczej do McCafe) na kawę. Miałam ochotę na coś z bitą śmietaną, niestety w standardowej ofercie ,kawy na ciepło, są bez niej. Ale za dopłatą kilku centów nie było problemu. Najbardziej zdziwiło mnie, gdy Pani, która robiła nam kawę zapytała się mnie skąd jestem. Odpowiedziałam i odeszłam z tym, co zakupiłam. Przez chwilę zastanawialiśmy się z mężem, o co mogło chodzić. Po kilku chwilach owa Pani do nas podeszła i powiedziała, że pyta, bo zauważyła, że wszyscy goście z Polski zawsze proszą o bitą śmietanę do kawy :) Ciekawe :) Zawsze lepsze, że Polak pije kawę z bitą śmietaną, niż... wiadomo :)


 Płaszcz, torebka, bluzka z kołnierzem - C&A
Buty - Deichmann
Sweter - F&F
Spodnie - M&S
Chustka - Reserved




Znowu w domu.

Już wróciłam. Mój drugi lot wcale nie był lepszy od pierwszego. Mam wrażenie, że nawet trochę bardziej czułam się niekomfortowo. Widoki prawie żadne. Próbowałam porobić zdjęcia by wstawić na bloga. Niestety prawie po samą Kolonię leciałam nad grubą warstwą chmur. Później nieco ustąpiła, ale nie całkiem. Zdjęcia wyszły jak przez mgłę, więc nie ma sensu ich pokazywać.
Dzięki temu, że zapisałam się do newslettera jednego z moich ulubionych sklepów, dowiedziałam się, że robią niezłą akcję przecenową. 3 sztuki w cenie 2. Miałam to szczęście, że w ostatni dzień akcji byłam już na miejscu. Mój drogi mąż był na tyle uprzejmy by ze mną do tegoż sklepu pojechać. Mało tego, pomagał mi wyszukiwać ciekawe ubrania. Dzięki temu stałam się posiadaczką 2 spódnic, tuniki, 3 pasków i spodni. Za dwie spódnice musiałam zapłacić, za to tunika była gratis. Podobnie z paskami. 2 do zapłaty, trzeci gratis :) Spodnie kupiłam po normalnej cenie. Od dawna staram się trzymać zasady nie kupowania dżinsów. Tu jednak pozwoliłam sobie ją złamać z dwóch powodów. Po pierwsze są to dzwony (ponoć znowu modne, jeden z moich ulubionych typów spodni),. Po drugie, posiadają wysoki stan.Dotychczas znajdowałam jeansy, które kończyły się na biodrach, co skutkowało ześlizgiwaniem się ich podczas chodzenia. W tych nie ma o tym mowy. 
Jedna ze spódnic jest zrobiona na podobnej zasadzie, co moja 'skórzana' sukienka. Również jest ze sztucznej skórki, a po bokach posiada wstawki z rozciągliwego materiału. Moim zdaniem to świetne rozwiązanie w przypadku odchudzania lub tycia :) Tunika jest z materiału podobnego do jedwabiu. Mogę ją wykorzystać do mnóstwa innych moich ubrań, gdyż ma uniwersalne (dla mojej szafy) kolory: fiolet, granat i biel.



Dlaczego mnie nie było i takie tam :)

Jeśli się zastanawialiście, gdzie byłam to oto odpowiedź:
Jest to zdjęcie mnie na strychu moich rodziców :) Na początku przyjechały moje ( i mojego męża ) rzeczy z Wrocławia i musiałam je trochę poprzeglądać. Udało mi się znaleźć rzeczy, za którymi tęskniłam. Oczywistością jest, że były w kartonach najciężej do sięgnięcia. Strych jest niski, że nie można się na nim wyprostować a kartony były ustawione jeden za drugim i piętrowo. Uważam to za swój osobisty sukces że po mało bezpiecznej drabince udawało mi się wchodzić i schodzić.

Udało mi się zrobić kilka zdjęć. Te poniżej przedstawiają mnie z czwartku.

Spódnica - M&S Mode
Różowa bluzka - Charles Voegele (prezent od babci na urodziny - sama wybrała)
Kardigan - C&A
Buty - Deichmann

Dzisiaj zdarzył się cud. Przez partactwo Wrocławskich urzędników, mimo, że miałam ślub w lipcu nie miałam do stycznia mojego dowodu. Zgubili mój wniosek, a gdy mąż go zanosił nie dali mu potwierdzenia. W poniedziałek zaraz po moim przylocie złożyłam wniosek ponownie. Pani w urzędzie twierdziła, że do 3 tygodni to trwa ale postara się dołączyć list do mojego wniosku by na piątek (dzisiaj) się udało wszystko odebrać. Nie wierzyłam, że to się uda. Kto by pomyślał, że skrócą czas oczekiwania z 3 tygodni do niecałych 2? I niesamowite, ale udało się! Minęło pół roku od naszego ślubu i dopiero teraz mogę pełnoprawnie używać nazwiska mojego męża. Heh :)

Niestety, lub stety (zależy dla kogo) wylatuję pojutrze. Albo raczej jutro, bo jest po północy. Trochę mi żal zostawiać moich rodziców, dziadków, zwierzaki. Ale tęsknię też za mężem. Czasami to okropne mieć serce rozerwane na dwa miejsca :)
Byłam w hurtowni kartonów. Postanowiłam wysłać sobie DPD parę rzeczy do Niemiec. Na stronie DPD widnieje tajemniczy wzór na maksymalną wielkość kartonu. 2W + 2L + H <= 300 cm. Chodzi o to, że obwód plus wysokość kartonu nie mogą przekraczać 300 cm. Proste. Nie dla każdego. Pan z hurtowni, gdy zobaczył ten wzór wyśmiał nas (mnie i mamę), że się nie znamy. Że DPD pewnie chodzi o coś innego i próbował nam wcisnąć kit, że to na pewno zupełnie inaczej wygląda. Nie obeszło się bez dania do zrozumienia, że jesteśmy dwie głupie baby, które się nie znają. Nie dałyśmy za wygraną. Pan chciał nam na siłę udowodnić, że jest mądrzejszy. Najpierw kazał sobie pokazać miejsce na stronie, gdzie widnieje owy wzór. Pokazałyśmy. Potem zadzwonił (!) do DPD. Po to by się dowiedzieć, że miałyśmy rację. Ze zrezygnowaną miną poszedł po kartony, spełniające owy wzór. Później próbował wszystko jakoś obrócić w żart, ale nie wyszło. Baby górą, yeah! :)
Dlaczego nie wzięłam byle jakiego kartonu? Ponieważ dla DPD istnieją tylko 2 ceny. Dla paczek do 20 kg i do 31,5 kg. To jeśli mam już tyle zapłacić to zapcham do granic możliwości :)

Na koniec wstawiam zdjęcie najbardziej szafiarskie jakie udało mi się zrobić. Czyli w przymierzalni!!!!!! Zastanawiam się, czy kupić tę bluzkę :) Chyba jednak to zrobię. Jutro jeszcze mam czas :)



Kot.

Wczoraj, gdy pogoda zapowiadała jeszcze ładny dzień wybrałyśmy się z mamą do Rybnika na zakupy. Najpierw jednak skoczyłam do krawcowej oddać moją "skórzaną" sukienkę do krawcowej. Krawcowa 'uciachała' już dekolt w szpic. Pozostało jeszcze obszycie. Liczę, że po tej operacji sukienka będzie prezentowała się nieco lepiej. Zeszłyśmy pół miasta w poszukiwaniu za butami zimowymi dla mamy. Każde swoje zużywa w ekspresowym tempie i w sezonie musi kupować po 2 - 3 pary. Ale niestety prawie żadne jej nie pasują. Jedne mają obcas nie ten, jak obcas jest w porządku, to przód jej się nie podoba. I tak na zmianę. Trudno, jak jest wybredna to nie będzie miała nowych butów :)
Skorzystałam trochę z polskich sklepów, kupiłam sobie zapas cieni z Sephory (te w formie 9 w kółku są boskie i teraz w przecenie). W Tesco kupiłam trochę piżam i ubrań do chodzenia "po domu".
Postaram się część moich zakupów opisać trochę później. Miałam okazję wypróbować 2 nowe kosmetyki, jestem tak bardzo nimi zachwycona, że muszę je trochę opisać. Ale to też później :)
Na razie wklejam zdjęcie z wczoraj :)

 Płaszcz - C&A
Sweter - Takko
Bluzka - KIK
Pasek - C&A
Spódnica - F&F
Buty - Deichmann

Prezentuje ono, po części, sweterek (kardigan) który kupiłam sobie parę dni w Czechach. Jest prosty, fioletowy. Niemal ten sam odcień, co panterkowa bluzka (mam ją na sobie), którą parę dni temu prezentowałam.
Później spędziłam trochę czasu u babci. Bawiłam się z jej kotem, którego dziadek dostał od mamy niedawno :) Kot ma na imie Filip i wydaje się być najzabawniejszym kotem na świecie :)



Mój pierwszy lot.

W niedzielę po raz pierwszy w życiu leciałam samolotem. Większość ludzi na to stwierdzenie by prychnęło, bo niby co to takiego. Ale dla osoby z tachofobią i lękiem wysokości to raczej coś więcej niż nic. Myślę, że dzielnie znosiłam latanie w 'poziomie' i nawet turbulencję. Ale start, lądowanie i skręty były dla mnie czymś przerażającym. Nigdy jeszcze nie przeżywałam tak intensywnie strachu. Niestety, muszę to powtórzyć za tydzień w niedzielę. Liczę na to, że skoro wiem, co mnie czeka, będę czuć się spokojniejsza. Muszę jednak przyznać, że widoki były piękne. Szczególnie podczas startu gdy jeszcze nie byłam tak wysoko. Domki wzdłuż błyszczącego w promieniach słońca były przepiękne. Podał mi się moment, gdy weszliśmy w warstwę chmur i po chwili z niej wylecieliśmy. Latanie nad chmurami jest niesamowite. Przy lądowaniu w Katowicach nie było już tak pięknie. Lasy, łąki i domki zastąpiły blokowiska, fabryki i supermarkety. Poniżej kilka zdjęć, które zrobiłam w czasie lotu.

Wstawiam jeszcze zdjęcie mojego nowego swetra. Dostałam go od męża przed wyjazdem. Jest z angory, bardzo milutki, w soczystym ciemnofioletowym kolorze. Podoba mi się jego długość, gdyż świetnie zastąpi wiosenny płaszcz. Zdjęcie trochę nie najlepszej jakości. Było późno, byłam zmęczona i zrobiliśmy je na szybko. Mam nadzieję, że jednak coś widać.

Co przytargałam z miasta.

Dzisiaj pojechaliśmy się przemeldować w związku ze zmianą adresu zamieszkania. Korzystając z okazji, że jechaliśmy autem, poprosiłam męża o podrzucenie mnie na jedną z główniejszych ulic zakupowych. Mąż pojechał do pracy, a ja mogłam się przyjrzeć każdemu najmniejszemu sklepikowi. Nie jest to daleko od naszego mieszkania ( 2 km). Do tej pory byliśmy tam razem, po pracy męża i niewiele nam się udawało zwiedzić. Zabawne, że jest tak centrum handlowe, które nazywa się dokładnie jak to, obok którego mieszkałam we Wrocławiu - Arkady. Z centrum handlowego nie skorzystałam, a skupiłam się raczej na małych sklepikach. Kupiłam trochę biżuterii, trochę ubrań i bielizny (dla siebie i męża), kosmetyków i produktów na obiad ;)
Poniżej trochę się 'chwalę' swoimi zdobyczami. Kupiłam trochę kolczyków i spinek (każdy za 1 euro). Fajne takie małe sklepiki z tanimi rzeczami :)


Bluzki - KIK
Biżuteria - KIK i Tedy Markt


Po powrocie do domu zaczęłam powoli segregować ubrania wg tych, które biorę na moje 2 tygodniowe wakacje do Polski i te, które zostają. Parę przymierzyłam. Zależało mi na wzięciu jak najmniejszej liczby ubrań, za to z możliwością stworzenia jak największej ilości kombinacji. Niestety lot samolotem wymaga ograniczenia w bagażu. Poniżej jeden z 'zestawów'. W sumie nie mogę się zdecydować, czy fajny, czy nie. Co myślicie? :)


Bluzka z długim rękawem - C&A 
Bluzka bez rękawów - C&A (clockhouse)
Spódnica - F&F
Pasek - M&S








Related posts

 
MOBILE